"Eksplozja w skrzydle..." Kim są eksperci Macierewicza?
1 To jeden z najbardziej znanych ekspertów Antoniego Macierewicza. To o jego teoriach było najgłośniej. W 2011 roku przeprowadził analizę katastrofy w Smoleńsku, korzystając z programu symulacyjnego. Wynikało z niej, że skrzydło tupolewa nie mogło odpaść po uderzeniu w smoleńską brzozę. Co więcej, zdaniem naukowca do takiego zderzenia w ogóle nie doszło. - "Skrzydło zostało uszkodzone w taki sposób, że za nieuszkodzoną przednią krawędzią jest spora dziura. Co mogło spowodować takie uszkodzenie? Eksplozja w skrzydle" - mówił prof. Binienda w wywiadzie dla Daily Planet na kanale Discovery. Kim jest prof. Wiesław Binienda? Urodził się w 1956 roku w Kole. W 1980 roku ukończył Wydział Samochodów i Maszyn Roboczych Politechniki Warszawskiej, uzyskując tytuł magistra inżyniera. Już dwa lata później Binienda wyjechał do USA, gdzie na samym początku pracował fizycznie. W 1985 roku związał się z Drexel University w Filadelfii, gdzie uzyskał doktora w zakresie inżynierii mechanicznej. Potem pracował w Temple University w Filadelfii, a od 1988 roku związany jest z Wydziałem Inżynierii Cywilnej University of Akron, gdzie od 2000 roku otrzymał stanowisko profesora. Wielokrotnie podkreślano, że Wiesław Binienda współpracuje m.in. z NASA. Według prof. Miłosza Michaela Wnuka oraz informacji podawanych przez Polskie Radio współuczestniczył w badaniu katastrofy promu kosmicznego "Columbia", mimo iż nie jest wymieniony wśród osób uczestniczących w badaniu w oficjalnym raporcie sporządzonym po katastrofie. Współtworzony przez niego materiał kompozytowy został wykorzystany przy konstruowaniu silnika Boeinga 787 Dreamliner. Sam Binienda specjalizuje się m.in. w testowaniu tego rodzaju materiałów poddawanych zderzeniom z obiektami poruszającymi się z dużą prędkością. Jest także redaktorem naczelnym kwartalnika naukowego "Journal of Aerospace Engineering". Specjalizuje się w inżynierii materiałowej, metodach obliczeniowych w fizyce ciała stałego i ich zastosowaniach w lotnictwie i astronautyce (mechanika pękania materiałów złożonych, analiza elementów skończonych, analiza dynamiczna problemów udarowych, analiza zmęczeniowa).
Newspix / KRZYSZTOF BURSKI
2 Dr Kazimierz Nowaczyk twierdzi, że 10 kwietnia 2010 roku rządowy Tu-154 przeleciał nad brzozą w Smoleńsku (20 metrów od ziemi) i przez następne dwie sekundy leciał zgodnie z kursem, wznosząc się i osiągając, zgodnie z zapisem TAWS nr 38, wysokość 35 metrów nad ziemią. 144 metry za brzozą wykonał zaś gwałtowny skręt w lewo, niezgodny ze swoją aerodynamiką. Dr Nowaczyk twierdzi, że MAK w swoim raporcie nie podał w metodologii badań weryfikowalnych metod analizy poszczególnych etapów katastrofy, dane odczytane z instrumentów samolotu zostały poddane nieuzasadnionym korekcjom, a część z nich (np. alarmy TAWS i FMS) nie zostały uwzględnione w końcowych wnioskach. Jego zdaniem błędy zawiera także raport komisji Millera. Chodzi m.in. o "intencjonalne ukrycie pewnych danych", jak choćby w sprawie TAWS nr 38, jak mówił dr Nowaczyk w rozmowie z "Gazetą Polską". Zdaniem naukowca na pokładzie tupolewa doszło do szeregu awarii, m.in. radiowysokościomierzy, przegrzania silnika i braku komunikacji pomiędzy komputerami pokładowymi pierwszego i drugiego pilota. Te awarie miały wydarzyć się właśnie w punkcie TAWS nr 38. Dr Kazimierz Nowaczyk urodził się w 1952 roku. Na Uniwersytecie Gdańskim studiował fizykę, a potem był asystentem w Instytucie Fizyki tej uczelni. W 1982 roku został internowany i osadzony w Iławie. To właśnie tam poznał się i zaprzyjaźnił z Antonim Macierewiczem. W 1996 roku w ramach wymiany naukowej wyjechał do USA, gdzie kontynuował pracę naukową. Obecnie jest fizykiem doświadczalnym w laboratorium w Centrum Spektroskopii Fluorescencyjnej przy Szkole Medycznej University of Maryland.
Newspix / KRZYSZTOF BURSKI
3 Jest autorem raportu pt. "Niektóre aspekty techniczno-konstrukcyjne smoleńskiej katastrofy". Naukowiec przedstawia w nim teorię, że przyczyną katastrofy były wybuchy na pokładzie tupolewa. Miało dojść do nich w końcowej fazie lotu maszyny. Pierwszy wybuch miał mieć miejsce w rejonie lewego skrzydła samolotu, a potem nastąpić miała ich cała seria. Naukowiec wyciągnął te wnioski na podstawie zdjęć prezentujących rozmieszczenie szczątków samolotu. "Otrzymaliśmy spoza Polski, rosyjski materiał dokumentacyjny prokuratorów rosyjskich opatrzony wszystkimi możliwymi potwierdzeniami i pieczęciami, który opisuje miejsce zdarzenia w dniu 10 i 11 kwietnia" - ujawnił Antoni Macierewicz na posiedzeniu zespołu parlamentarnego. "Wygląda coraz bardziej, że był to szereg wybuchów, w rezultacie których te szczątki zaczęły spadać na ziemię. Pierwszy wybuch musiał być całym szeregiem drobnych wybuchów" - dodał Szuladziński. Grzegorz Szuladziński urodził się w 1940 roku. W 1965 roku ukończył Wydział Mechaniczny Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej, specjalizując się w inżynierii mechanicznej. Po studiach wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie w 1973 roku uzyskał stopień naukowy doktora w zakresie mechaniki struktur na University of Southern California. W okresie pracy w USA zajmował się m.in. problemami bezpieczeństwa elektrowni jądrowych i był współautorem raportu na temat konstrukcji kadłubów sterowców przygotowanego w ramach projektów badawczych Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych. Od 1981 roku mieszka i kontynuuje pracę inżynierską w Australii, kierując firmą konsultingową składającą się z zespołu specjalistów w zakresie inżynierii mechanicznej i dynamiki strukturalnej. Firma zajmuje się m.in. mechaniką rozpadu konstrukcji.
Agencja Gazeta / Fot. Kuba Atys Agencja Gazeta
4 Podczas konferencji smoleńskiej odbywającej się w Warszawie w dniach 22-23 października 2012 r. wygłosił referat pt."Analiza wytrzymałościowa elementów struktury Tu-154". Dr Berczyński uważa m.in., że rozpadu tupolewa w powietrzu nie da się wytłumaczyć inaczej niż tym, że zadziałało potężne ciśnienie, które oderwało skrzydło od poszycia i zniszczyło całą strukturę. Naukowiec podważa ustalenia MAK, bo jego zdaniem przeciążenie dochodzące do 100 g nie mogło powstać przy upadku samolotu z niewielkiej wysokości. Dr Berczyński przekonuje, że wykonał bardzo proste obliczenia i wynika z nich, że "samolot musiał rozpaść się w powietrzu". Jego zdaniem w powietrzu oddzieliła się od samolotu cała tylna część z silnikiem. Podobnie stało się z kokpitem. Dr Wacław Berczyński to inżynier, konstruktor lotniczy, wieloletni pracownik Działu Wojskowo-Kosmicznego Boeinga i innych koncernów lotniczych. Urodził się w 1946 roku w Wałbrzychu. Jest absolwentem Politechniki Łódzkiej. Od 1969 roku pracował na tej uczelni w Katedrze Mechaniki Technicznej. Studiował też matematykę na Uniwersytecie Łódzkim. Był członkiem "Solidarności", współzałożycielem związku na Politechnice Łódzkiej. W 1981 r. wyemigrował z Polski. Przez Włochy trafił do Kanady. W 1983 r. rozpoczął pracę na Concordia University w Montrealu jako adiunkt, potem profesor nadzwyczajny. Prowadził badania nad materiałami kompozytowymi, a wynikami jego prac zainteresowała się lotnicza firma Canadair (obecnie Bombardier). Z czasem otrzymał ofertę od amerykańskiego Boeinga. W firmie Berczyński przeszedł wszystkie sześć szczebli w hierarchii specjalistów technicznych.
Agencja Gazeta / Fot. Kuba Atys Agencja Gazeta
5 Szerszej publiczności dał się poznać podczas debaty w TVP1 przy okazji emisji dwóch filmów o Smoleńsku: "Śmierć Prezydenta" wyprodukowanego przez National Geographic i "Anatomia upadku" Anity Gargas. Naukowiec twierdzi, że tupolew nie zszedł poniżej 100 metrów, a na dowód przedstawił tajemniczy dokument z Rosji. "Nie mogę powiedzieć dokładnie skąd. Dostałem go z wiarygodnych źródeł. Polakom się wydaje, że jedynie dwa wywiady są zaangażowane w katastrofę: polski i rosyjski. Dzisiaj informację kupuje się na rynku. Nic więcej nie mogę powiedzieć" - mówił naukowiec. Jest zwolennikiem teorii, że do katastrofy doprowadziła eksplozja i posłużył się przy tym fotosami... rozerwanej puszki. Artefakty i obserwacje świadczą, że samolot rozpadł się w powietrzu. Świadczy o tym rozkład szczątków samolotu, na wrakowisku nie ma bruzdy, która powinna być - wyjaśniał Rońda w telewizyjnym studiu. Prof. Jacek Rońda jest profesorem nauk technicznych, wykładowcą w Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie i w Wyższej Szkole Techniczno-Ekonomicznej w Warszawie. Specjalizuje się w informatyce stosowanej, matematyce przemysłowej, matematyce stosowanej, mechanice stosowanej i metodach programowania. To absolwent Instytutu Budowy Sprzętu Mechanicznego Politechniki Warszawskiej. W 2004 roku uzyskał tytuł profesora nauk technicznych. W drugiej połowie lat 80. był wykładowcą Uniwersytetu Technicznego Hamburg-Harburg w Niemczech, gdzie stworzył program komputerowy do modelowania spawania pod wodą. W pierwszej połowie lat 90. pracował naukowo w RPA, m.in. współpracując z francuskim koncernem jako współautor oprogramowania służącego do symulacji procesów spawania korpusów silników turbinowych i rurociągów w elektrowniach atomowych. Po powrocie do Polski kierował zespołem naukowców AGH, którzy zaprojektowali nowatorskie implanty kości twarzy i czaszki, w których zastosowano powłokę diamentową pokrytą dodatkowo irydem i platyną lub srebrem. W 2012 roku został wiceprzewodniczącym prezydium komitetu naukowego konferencji poświęconej badaniom katastrofy polskiego Tu-154 w Smoleńsku metodami nauk ścisłych.
YouTube
6 Był przewodniczącym komitetu organizacyjnego warszawskiej konferencji naukowej poświęconej badaniu przyczyn katastrofy smoleńskiej. W swoim referacie przedstawił zdjęcie z katastrof lotniczych, które można porównać z katastrofą w Smoleńsku. Jego zdaniem upadek maszyny "na dach" w żadnym wypadku nie byłby tak destrukcyjny. Według niego samolot przy takich wypadkach nie rozpada się na tak wiele części, jak miało to miejsce w przypadku tupolewa, a pasażerowie mają spore szanse na przeżycie. Naukowiec wskazywał, że według jego badań wszystko wskazuje na wybuch w powietrzu, a upadek maszyny nastąpił po jej wcześniejszej defragmentacji. Jego zdaniem "nawet minimalna znajomość mechaniki przekonuje", że Tu-154 nie uderzył w ziemię, a został zniszczony przez siły działające wewnątrz kadłuba. Piotr Witakowski urodził się w 1942 roku w Warszawie. Studiował na Wydziale Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej i Wydziale Matematyki, Informatyki i Mechaniki Uniwersytetu Warszawskiego. Działacz opozycyjny w czasach PRL. Teraz pracuje na krakowskiej AGH, gdzie pełni funkcję kierownika pracowni w Katedrze Geomechaniki, Budownictwa i Geotechniki na Wydziale Górnictwa i Geoinżynierii. Autor patentów z dziedziny miernictwa, budownictwa i kolejnictwa, publikacji naukowych z zakresu matematyki, fizyki, budownictwa, informatyki i miernictwa.
YouTube
7 Podczas warszawskiej konferencji poświęconej katastrofie smoleńskiej poinformował, że dokonał oględzin udostępnionego mu małego fragmentu, który według niego oderwał się z poszycia Tu-154. Zdaniem prof. Obrębskiego deformacja tego elementu, powyrywane nity oraz poszarpane i nieregularne kształty krawędzi oraz osmolenie od wewnątrz wskazują, iż przyczyną katastrofy był wielopunktowy wybuch wewnątrz tupolewa. Prof. Jan Obrębski urodził się w 1943 roku. To profesor nauk technicznych, specjalista w zakresie mechaniki i budownictwa (mechanika budowli, mechanika lekkich konstrukcji przestrzennych, mechanika prętów cienkościennych, metody komputerowe, wytrzymałość materiałów). Jest absolwentem Politechniki Warszawskiej. Obecnie profesor zwyczajny na Wydziale Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej w Zakładzie Wytrzymałości Materiałów, Teorii Sprężystości i Plastyczności.
YouTube
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję