Zwycięska firma - która spełni wymagania przetargowe i zaoferuje najlepszą cenę - przejmie "nie mniej niż 400 i nie więcej niż 550" pracowników etatowych spółki oraz grupę współpracowników, liczącą "nie mniej niż 700 i nie więcej niż 1400" osób. Najgorszy wariant zakłada więc, że z TVP do firmy zewnętrznej zostanie wypchniętych łącznie 1950 osób.

Reklama

W tej grupie znajdą się cztery grupy zawodowe: dziennikarze, montażyści, graficy i charakteryzatorzy. Przetarg ogłoszono w zeszły piątek. Składanie dokumentów ma potrwać do 5 lipca.

Pracownicy przez rok będą mogli liczyć na gwarancje zatrudnienia i pensje. Tyle trwać będzie umowa ze zwycięzcą przetargu. Co potem - czy telewizja rozpisze kolejny przetarg i ile osób dostanie propozycje współpracy?

- To ewidentny wybieg, by uniknąć kosztów zwolnień grupowych - mówi nam jeden z byłych menedżerów TVP. Jeśli firma, do której zostaną przeniesieni pracownicy nie dogada się z nimi - bo np. odrzucą zaproponowane przez nią warunki pracy - to niezależnie od tego, ilu z nich w ten sposób odejdzie, nie mają zastosowania przepisy o zwolnieniach grupowych.

Reklama

Jakubowska: TVP synekurą dla przyjaciół królika. Sekielski, Lis...>>>

Z ogłoszenia wynika, że firmy, które telewizja zaprosi do złożenia ofert, będą musiały wnieść wadium w wysokości 1 mln zł. Wymagania, jakie im postawiono, obejmują też zdolność kredytową na poziomie 14,5 mln zł.

- A więc, nie ma szans, by w przetargu wystartowała spółka pracownicza. Skąd mielibyśmy wziąć taką sumę? - mówi Barbara Markowska-Wójcik, szefowa Związku Zawodowego Pracowników Twórczych "Wizja".

Reklama

Kto stanie do walki o kontrakt?

TVP konsultowała się z firmą Work Service, która "wsławiła" się obsługa zwalnianych stoczniowców. Związkowcy nieoficjalnie wymieniają zaś ATM Grupę, czyli największego telewizyjnego producenta w Polsce, który dla TVP realizuje m.in. serial "Ranczo". Sugerują, że firmę reprezentować miałaby spółka Atende, która zadebiutowała w kwietniu tego roku.

Ale ATM zdecydowanie ucina plotki:

- Nie startujemy. Nie zamierzamy też tworzyć konsorcjum czy powoływać firmy, która reprezentowałaby nas w tym przetargu. Usługi dziennikarskie i inne, które zleca TVP to przecież w ogóle nie jest obszar naszej działalności. Naszą domeną jest produkcja telewizyjna i skupiamy się wyłącznie na takich projektach. Pogłoski o naszym uczestnictwie w przetargu to tylko i wyłącznie spekulacje - mówi rzeczniczka ATM Magdalena Łukasuk.

Aby uniknąć tego rodzaju spekulacji i późniejszych oskarżeń TVP poprosiła ministra o antykorupcyjną ochronę przetargu.

Związkowcy już dziś mają jednak do procesu restrukturyzacji sporo zastrzeżeń. Wskazują np., że szefem komisji przetargowej w TVP został Szymon Badura, prezes firmy Eger Kompetencje, którą założyła Ewa Ger, obecna dyrektor zarządzania zasobami ludzkimi w TVP. Po przejściu do telewizji publicznej Ger zrezygnowała z funkcji prezesa. Z Badurą zna się od lat - oboje pracowali kiedyś w Ministerstwie Kultury. Badura - jak napisał tygodnik "Do Rzeczy" ma za doradzanie TVP dostać 50 tys. zł. za cztery miesiące pracy.