W ogniu politycznych debat o niczym z pola naszego widzenia znikają kwestie najważniejsze. Te, które warte są nie tylko uwagi, lecz także śmiałych, szybkich decyzji. Do takich należy niewątpliwie kwestia unowocześnienia podatków w rolnictwie. Bez tego nie ma co marzyć o reformie rolniczych ubezpieczeń, o której też zresztą w czasie kampanii i walki o chłopskie głosy coraz ciszej. A zmiany są potrzebne również po to, by włączyć rolników w główny nurt życia społecznego.
Jego wysokość liczy się na podstawie hektara przeliczeniowego. Często także wtedy, gdy gospodarstwo nie przynosi żadnego dochodu. Na wprowadzeniu podatku dochodowego, a zatem płaconego od rzeczywistych zysków z produkcji rolnej, wielu drobnych rolników by zyskało. Sporo z nich mogłoby zacząć płacić dużo niższe podatki lub też nie płacić ich wcale.
Jeśli opłacane przez rolników składki na ubezpieczenie społeczne mają zależeć od dochodów (a powinny), dochody te muszą być ustalane w wiarygodny sposób. Rolnikom należy się też prawo do odliczania składek na podobnych zasadach, jakie dziś obowiązują pracowników najemnych i przedsiębiorców. Innymi słowy, nie da się zbudować efektywnego systemu ubezpieczeń dla rolników bez gruntownej przebudowy systemu opodatkowania rolnictwa. Do takich reform jest dobry moment. Coraz więcej rolników, i to nie tylko tych najbiedniejszych, zaczyna dostrzegać, że podatek dochodowy może się okazać dla nich dużo lepszym rozwiązaniem niż płacony dziś podatek rolny.