"Tablica na Wawelu to nie to samo, co szczątki czy ciało" - mówiła podczas posiedzenia komisji Sobecka. "W wierszach Norwida wyraźnie brzmi tęsknota za ojczyzną. Naszemu wielkiemu Polakowi należy się pochówek w Polsce" - podkreślała. Jednak jej apel spotkał się raczej z zaskoczeniem niż euforią.

Reklama

"Wystarczy, że grzebiemy w teczkach, nie grzebmy w grobach. Jest wysoce niestosowne grzebać w czyichś grobach" - ripostował Kazimierz Kutz. I słusznie zwrócił uwagę na fakt, że nie ma wiarygodnych tropów, które pozwoliłyby rozpocząć poszukiwania. Dlaczego?

Norwid zmarł w 1883 roku w jednym z paryskich przytułków dla emigrantów. Został pochowany na cmentarzu w Ivry. Jednak nie zaznał spokoju po śmierci. Z powodu niezapłacenia przez rodzinę opłat cmentarnych, szczątki poety przeniesione zostały najprawdopodobniej do zbiorowej mogiły na cmentarzu Montmorency. Najprawdopodobniej, bo stuprocentowo pewnych informacji w tej sprawie nie ma. Tak czy inaczej, ziemia z tejże mogiły została w 2001 roku złożona na Wawelu.

O ile pomysł sprowadzenia zwłok wybitnego poety do Polski nie spotkał się z zainteresowaniem posłów, o tyle sama idea odnalezienia prawdziwego miejsca pochówku Norwida miałą swoich zwolenników. Z Sobecką zgodził się w tej sprawie wiceprzewodniczący komisji kultury Jerzy Fedorowicz. "Dla niektórych bardzo ważna jest informacja, gdzie spoczywa Norwid. Niektórzy chcieliby móc w tym miejscu złożyć kwiaty. Dlatego musimy rozpatrzyć, czy istnieje możliwość odnalezienia jego szczątków. Naród tego oczekuje" - stwierdził parlamentarzysta.

Reklama

Ostatecznie jednak komisja przyjęła wniosek Jerzego Wenderlicha, posła z SLD, o odłożeniu głosowania nad przyjęciem dezyderatu. Przynajmniej do czasu wyjaśnienia, czy są jakiekolwiek szanse odnalezienia szczątków poety.