"Może zdarzyć się wszystko" - mówi jeden z członków rady. Do tej pory zgłoszono wnioski o odwołanie lub zawieszenie prezesa Andrzeja Urbańskiego oraz dwóch wiceprezesów, Sławomira Siwka i Marcina Bochenka. Chcą tego członkowie rady związani z LPR. W rewanżu Krzysztof Czabański domaga się usunięcia tymczasowego prezesa TVP Piotra Farfała.

Reklama

>>> Urbański najgorszym szefem TVP

Jednak żadna ze stron w ośmioosobowej radzie nie ma siły, by zrealizować swój plan. Do odwołania przedstawiciela zarządu w obecnej sytuacji wniosek musi poprzeć co najmniej pięciu członków rady, a w posiedzeniu musi uczestniczyć trzy czwarte jej przedstawicieli. LPR ma w tej chwili trzech przedstawicieli, tylu samo ma PiS. Jedna osoba jest rekomendowana przez Samoobronę, a Tomasz Rudomino jest oddelegowany do zarządu.

Nie jest wykluczone jednak, że ten ostatni wróci dziś do rady. "Jest taka ewentualność, że na powrót Tomasza Rudomino nie będziemy czekać do 19 marca" - przyznaje Łukasz Marek Moczydłowski, przewodniczący rady nadzorczej TVP. Oznaczałoby to, że Piotr Farfał będzie rządził w telewizji publicznej sam. "Nic nie stoi na przeszkodzie, aby tak się stało" - uważa Moczydłowski.

Reklama

Co na to sam Rudomino? Twierdzi, że o powrocie już w piątek do rady nie ma mowy. "Moja delegacja do zarządu kończy się 19 marca i wtedy dopiero wrócę" - tłumaczy DZIENNIKOWI. Dodaje, że do rady i tak musi wrócić, bo prawo nie pozwala, by był oddelegowany do zarządu na dłużej niż trzy miesiące.

O tym, która ze stron dziś może wygrać, zdecyduje głos Piotra Wawrzeńskiego związanego z Samoobroną. Od kilku dni pojawiają się informacje, że na Woronicza może dojść do zmiany sojuszu i Wawrzeński przejdzie na stronę PiS. Miał o tym rozmawiać Tomasz Borysiuk, członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, który rekomendował Wawrzeńskiego do rady. W tym scenariuszu Farfał miałby zostać odwołany, a do zarządu miałby wrócić Marcin Bochenek lub Sławomir Siwek. Jednak obie strony zaprzeczają, że do takich negocjacji doszło.

Sławomir Siwek w rozmowie z DZIENNIKIEM zapewnia, że prezesem być nie zamierza. "Co więcej, gdybym miał pewność, że skończy się ten bałagan, jeśli zrezygnuję, to bym zrezygnował" - przekonuje.