Szef PiS ujął się za Marcinem Dubienieckim w wywiadzie dla "Newsweeka". "Władze prowadzą nagonkę" - oświadczył Jarosław Kaczyński.
Prezes największej opozycyjnej partii opowiada o pewnej sytuacji, która przydarzyła się mężowi Marty Kaczyńskiej.
"Miała miejsce taka sytuacja gdzieś w restauracji na warszawskim Żoliborzu. Marcin Dubieniecki je kolację. Później wsiada do samochodu i jedzie. Nagle w centrum miasta otacza go kolumna radiowozów, są także wozy telewizyjne, są i paparazzi. Pyta, co się stało. Policjanci informują go że dostali informację, że jest pijany. <Zawsze tak wiele radiowozów wysyłacie do sprawdzenia takich informacji?> - dziwi się. <Niech pan nie pyta, na nas dziś trafiło> - policjanci jawnie sugerują, że to polecenie od władz" - tak opisuje zdarzenie w "Newsweeku" Jarosław Kaczyński.
Sprawa miała ciąg dalszy. Dubieniecki nie chciał się poddać badaniom. Dopiero po pobraniu krwi okazuje się, że nie ma w organizmie alkoholu. "A więc jest całkowicie trzeźwy. Następnie w <Super Ekspresie> ukazuje się artykuł, z którego mniej uważny czytelnik może wyciągnąć wniosek, że pijany Dubieniecki jechał wypasionym BMW" - mówi szef Prawa i Sprawiedliwości.
W rozmowie z tygodnikiem Kaczyński zapewnia też, że kiedy jego brat ułaskawiał Adama S., nie wiedział, że ten jest powiązany z Marcinem Dubienieckim.