Polityk PSL wysyła newsletter kilka razy w miesiącu. Ostatnio "pisał m.in. o propozycjach Ministerstwa Gospodarki wobec problemów ze spłatą kredytów we franku", informuje "Rzeczpospolita".
"Wizytówki, blog, bazy danych..."
Zdaniem portalu o bezpieczeństwie w sieci Niebezpiecznik.pl, Janusz Piechociński mógł skopiować adresy z bazy osób prowadzących działalność gospodarczą, którą zarządza podległy mu resort gospodarki.
- Stworzyłem ją, działając z wielką konsekwencją - zaprzecza polityk PSL. Wskazuje przy tym, że przez ostatnie lata kontaktowało się z nim wielu wyborców. "Ich dane trafiły do bazy, podobnie jak adresy, które polityk spisuje z otrzymywanych wizytówek", pisze "Rzeczpospolita.
Piechociński miał też wykorzystać dane od osób komentujących wpisy na jego blogu. - Można się zastanawiać, czy to nie naruszenie prawa do prywatności. Skomentowanie wpisu na blogu nie oznacza przecież zgody na otrzymanie e-maili - ocenia adwokat Maciej Ślusarek.
Polityk podkreśla, że wzoruje się jedynie na prezydencie USA Baracku Obamie, który "dzięki portalom społecznościowym zbudował zaplecze w Partii Demokratycznej, zanim jeszcze został kandydatem na prezydenta".