Jak pisaliśmy wczoraj, Luis Moreno-Ocampo został zaproszony do współpracy z polskim rządem przez Antoniego Macierewicza. Ma uczestniczyć w procesie odzyskania wraku Tu-154M, który obecnie znajduje się w Rosji. Wczoraj pytano o warunki finansowe kontraktu. Szef MON nie chciał się na ten temat wypowiadać, zaś rzecznik rządu Rafał Bochenek zapowiedział, że wkrótce stanowisko w tej sprawie zajmie Podkomisja ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego pod Smoleńskiem.
Co na to opozycja? – Będziemy się domagać informacji o kosztach tego przedsięwzięcia i zasadach, na jakich wyłoniono akurat tego kandydata – komentował wczoraj były minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak. – Ten ruch to wyraz kompletnej bezradności ekipy PiS w kwestii smoleńskiej. Poprzednim rządom zarzucano, że nie udało się sprowadzić wraku, a teraz jest dokładnie to samo – mówił polityk PO.
W podobnym tonie wypowiadają się przedstawiciele partii Ryszarda Petru. – Nie wierzę, że ekspert zewnętrzny niezależnie od doświadczenia, którego nie kwestionuję, będzie w stanie zrobić to, czego nie był w stanie zrobić rząd, w tym premier Beata Szydło i szef MON. To rola rządu i sytuacja, w której wrak przez siedem lat nie może trafić do Polski, jest upokarzająca – uważa Paweł Rabiej z Nowoczesnej. Dodaje, że przeszkodą jest lansowanie przez Antoniego Macierewicza teorii zamachu i podważanie ustaleń poprzedniej komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Reklama
Z kolei dr Maciej Lasek, przez cztery lata szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, który pracował nad wyjaśnieniem przyczyn katastrofy uważa, że wszystko, co może przybliżyć termin, w którym wrak wróci do kraju i przestanie być narzędziem do dzielenia Polaków, jest działaniem uzasadnionym. Ale ma też kilka wątpliwości co do słów argentyńskiego prokuratora. – Powiedział, że nie chce oceniać, chce być bezstronny. Potem stwierdził, że będzie słuchał zapisów z kokpitu, bo to jest element sporny między Polską i Rosją. Myślę, że został wprowadzony w błąd. Zapisy nagrań, te polskie i MAK-u, są w przeważającej mierze zgodne – komentuje Lasek.
Reklama
Różnice są w niuansach – jak np. to, czy w kokpicie dodatkowa osoba była na pewno czy tylko prawdopodobnie. – Ale przecież pan prokurator nie zna polskiego, najpewniej również rosyjskiego. Więc i tak nagrania będzie za niego ktoś odsłuchiwał – zwraca uwagę Lasek. Ale to nie niuanse najbardziej różnią jego zespół i ministra Macierewicza. – Fundamentalna różnica występuje między postrzeganiem tragedii w Smoleńsku jako katastrofy lotniczej spowodowanej serią błędów na różnych szczeblach a atakiem terrorystycznym z trzema ładunkami. Tutaj przydałaby się praca prokuratora – wskazuje.
Otwarte pozostaje pytanie, dlaczego resort obrony zdecydował się na zatrudnienie znanego prokuratora. – To działanie bez szans na powodzenie. Atmosfera wokół ministra Macierewicza w związku ze zwolnieniami w wojsku i ciągle wracającym Misiewiczem jest tak gęsta, że potrzebna jest jakaś ucieczka do przodu. Być może to jest właśnie to – mówi nam jeden z polityków opozycji.
Oficjalnie MON nowym współpracownikiem głośno się nie chwali. Wczoraj można było usłyszeć, że przedstawiciele resortu byli skonsternowani rozgłosem, jaki pojawił się po publikacji wywiadu z Ocampo w DGP.
Politycy PiS niechętnie wypowiadali się na ten temat. – Nie wiadomo, na ile to człowiek, który faktycznie może coś zrobić. Minister ma tendencję do ściągania różnych dziwnych osób, które mają nawet tytuły naukowe, ale potem, gdy dochodzimy o efektów ich prac, to ich nie widać. Przecież w pojedynkę Ocampo nie ściągnie wraku – mówi jeden z polityków PiS.
Możliwe także, że renomowany prawnik ma odegrać rolę eksperta, który uwiarygodni wyniki działań podkomisji smoleńskiej. Zwłaszcza gdyby się okazało, że oznacza to porzucenie koncepcji zamachu jako przyczyny katastrofy z 10 kwietnia 2010 r.
Jakie są szanse na szybkie sprowadzenie wraku tupolewa do Polski? – Nie wyobrażam sobie, na jakiej podstawie prawnej można byłoby próbować żądać od suwerennego państwa dowodów ze śledztwa, które prowadzi jego prokuratura – odpowiada Maciej Lasek. – Dlatego są bardzo niewielkie szanse na sprowadzenie wraku przed zakończeniem śledztwa w Rosji. A takie sprawy trwają zawsze bardzo długo. Niektóre orzeczenia sądowe w takich wypadkach np. we Francji zapadały dopiero po 10 latach – kwituje.

Zagwarantował staranne działanie, a nie rezultat

W środowisku specjalistów od prawa międzynarodowego nazwisko Luisa Moreno-Ocampo robi wrażenie. Rzecz w tym, że nikomu nie kojarzy się ono z prawem lotniczym i sporami jurysdykcyjnymi. Dlatego zaangażowanie byłego prokuratora trybunału haskiego przez MON wywołuje raczej zaskoczenie. – Jeśli chodziło o ponowny rozgłos dla sprawy, którą zainteresowanie na świecie ucichło, to Moreno-Ocampo jest w stanie go zapewnić. Ma dostęp do mediów i lubi w nich występować. Jeśli jednak chodziło o ekspertyzę prawną, to nie jestem przekonana, czy rząd wybrał właściwą osobę – ocenia dr Patrycja Grzebyk z Uniwersytetu Warszawskiego. Zresztą styl pracy Moreno-Ocampo w haskim trybunale był właśnie taki: szybko wszczynał śledztwa, odważnie groził palcem krwawym dyktatorom i przekonywał światową opinię publiczną, że ich dni są policzone. Ale z biegiem czasu większość zainicjowanych przez niego postępowań była umarzana.

– Chyba że MON chce udowodnić, że to, co wydarzyło się w Smoleńsku, było zbrodnią międzynarodowego prawa karnego. Do takiego celu głos Moreno-Ocampo mógłby okazać się przydatny – zaznacza dr Grzebyk. Podobnie kilka lat temu MSZ za PO zwróciło się po opinię do prof. Williama Schabasa, światowego autorytetu w dziedzinie praw człowieka, która przesądzałaby, czy zbrodnia katyńska była ludobójstwem. Tyle że ostatecznie trybunał strasburski rozpoznający skargę rodzin oficerów miał inne zdanie niż renomowany akademik.

Niezależni eksperci często odgrywają ważną rolę w sporach międzypaństwowych (np. wysłannicy ONZ pośredniczący w konflikcie między Cyprem i Turcją). Tyle że takich informacji z reguły się nie ujawnia. – Jeśli angażuje się bezstronnych negocjatorów, którzy mają ułatwić kontakty między stronami, to zapewnienie dyskrecji jest kluczową sprawą. Jeśli już, to nazwiska tych arbitrów poznajemy dopiero wtedy, gdy udaje się osiągnąć jakieś rezultaty – potwierdza dr Grzebyk. Tymczasem w przypadku Moreno-Ocampo efektów jego pracy możemy nigdy nie poznać, bo – jak zauważa ekspertka – z jego wypowiedzi wynika, że zawarł z polskim rządem umowę starannego działania, a nie rezultatu. Innymi słowy, niczego MON nie zagwarantował.