Według Olejnik, tuż po środowym nagraniu "Kropki nad i", Lech Kaczyński powiedział do niej, że znalazła się na jego "krótkiej liście", że "jeszcze pożałuje". Groził też, że ją "zniszczy" i "żadne służby jej nie pomogą". Podobno zwracał się do niej "stokrotka". Olejnik wyszła ze studia zapłakana.

Reklama

Prezydent nie neguje całego zdarzenia. Przyznaje, że "rozmowa między nim, a Olejnik była emocjonalna", ale - jak twierdzi - "niektóre sformułowania nie padły". Nie precyzuje jednak, o jakie słowa chodzi.

"Ze swojej strony sprawę uznaję za zamkniętą, mam nadzieję, że pani redaktor również" - powiedział prezydent.