Dyskusja na temat prezydenta odbyła się na antenie radia TOK FM. Później była kontynuowana na portalu gazeta.pl (obydwa należą do Agory). "Ja proponuję, żeby zmienić termin <głowa państwa> na <woreczek żółciowy państwa>" - ironizował Piotr Najsztub, publicysta "Przekroju". A Mikołaj Lizut żartował: może ślepa kiszka.

Reklama

>>>Przeczytaj, jak zachowanie prezydenta komentuje dziś w DZIENNIKU Dorota Gawryluk

Stefan Bratkowski, honorowy prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich cytowany na portalu uznał nawet, że prezydent powinien ustąpić ze stanowiska po tego rodzaju wybryku.

Czy takie słowa to jeszcze krytyka? Czy już obraźliwe epitety wykraczające poza dziennikarskie normy? Grzegorz Miecugow, komentator TVN 24 uważa, że publicyści mocno przesadzili. "Ja bym tak ostrych słów nie użył. Jak ktoś zostaje prezydentem, nie staje się superczłowiekiem. Ma swoje słabości. Nie akceptuję ich, ale je rozumiem" - mówi.

Dziennikarka Polsatu Dorota Gawryluk uważa, że dziennikarze powinni zachować zimną krew i nie używać języka polityków. "Dziennikarze, którzy prowadzili wywiad z Lechem Kaczyńskim muszą przyznać, że to nie jest najprzyjemniejsze doświadczenie. Czuje się w prezydencie brak szacunku do osoby, która z nim rozmawia. Jestem po stronie Moniki Olejnik i uważam, że prezydent nie powinien się tak do niej odzywać. Ale nie reagowałabym tak ostro. Używając sformułowań <woreczek żółciowy państwa> wpisują się w to, co myśli o nas prezydent."

Wydarzenie jakie miało początek w studio telewizyjnym w Brukseli będzie miało swój ciąg dalszy. Bo z prób wyciągnięcia konsekwencji wobec prezydenta nie rezygnuje TVN. "Nie ma decyzji o wycofaniu skargi" - mówi Karol Smoląg, rzecznik grupy TVN.

Udało nam się dotrzeć do pisma, które do rady wysłali Piotr Walter, prezes TVN i Adam Pieczyński, prezes TVN 24. Piszą oni: "Z relacji Moniki Olejnik, a także świadków zdarzenia wynika, że po wywiadzie telewizyjnym dla stacji TVN 24 prezydent RP użył wobec redaktor Olejnik m.in. następujących sformułowań: "znalazła się pani na mojej liście", "wykończę panią", "pożałuje pani"...Ton rozmowy wskazywał na to, iż groźby wypowiadane były poważnie i były związane z wykonywaną przez redaktor Olejnik pracą dziennikarską. TVN SA jako pracodawca redaktor Moniki Olejnik wyraża głębokie zaniepokojenie tym incydentem."

Przewodniczący rady Witold Kołodziejski przeczytał wczoraj pismo od TVN. "Poddam je pod obrady całej rady, a także skonsultuję się z działem prawnym, czy taka sprawa leży w naszej kompetencji" - mówi Kołodziejski. Jak dowiedział się DZIENNIK, o tym że skarga nie zostanie wycofana Adam Pieczyński poinformował Monikę Olejnik - zarówno on jak i Piotr Walter wychodzą z założenia, że to nie jest tylko sprawa personalna pomiędzy Moniką Olejnik a prezydentem, i że nie kończą jej wysłane kwiaty i przeprosiny.