Jak to możliwe? Jeśli powstanie jedna szeroka lista z Włodzimierzem Cimoszewiczem na czele, liderem w okręgu warszawskim ma być Rosati. A liderem w okręgu łódzkim - Olejniczak. Obaj mogą liczyć na bardzo dobry wynik. Jednak to wcale nie znaczy, że obaj dostaną mandat. "W tych wyborach możemy zawalczyć najwyżej o siedem mandatów w całej Polsce. I to przy założeniu, że zdobędziemy około 15 proc. głosów. A dziś SLD ma co najwyżej 12 proc. poparcia" - ocenia jeden z polityków Sojuszu. I dodaje: "Mandaty dla lewicy na pewno padną na Śląsku, Dolnym Śląsku i w Wielkopolsce. Bo to są największe okręgi i tam na naszą listę zagłosuje najwięcej osób. Start z pierwszego miejsca w tych okręgach to prawie pewny mandat".

Reklama

>>> Olejniczak chce do europarlamentu

W pozostałych regionach sytuacja nie jest już tak klarowna. Politycy szacują, że spore szanse na mandaty mają też w Krakowie i Szczecinie. Następne w kolejce są właśnie Warszawa i Łódź. "To są podobne okręgi pod względem wielkości. Rosati w poprzednich wyborach zrobił bardzo dobry wynik. Jednak Olejniczak w Łodzi jest bardzo popularny. Dlatego ma szansę przebić Rosatiego. Więc start z jednej listy lewicy razem z Olejniczakiem jest dla niego ryzykowny" - szacuje nasz rozmówca.

Układankę może rozbić także Cimoszewicz. Jeśli wystartuje - z okręgu łączącego Podlasie oraz Warmię i Mazury - prawdopodobnie zdobędzie niezły wynik. A to oznacza, że były premier może zabrać mandat innemu politykowi lewicy.

Reklama

Przeszkodą do wspólnej listy niezmiennie pozostają też demokraci. Rosati forsuje start Janusza Onyszkiewicza, który w europarlamencie należy do frakcji liberałów. Na to nie chce zgodzić się SLD. "Liberałowie w Parlamencie Europejskim są przecież w opozycji do socjalistów. Jak mamy razem startować?" - pyta jeden z naszych rozmówców.

Pojawiają się jednak argumenty, które skłaniają do powstania jednej listy. Jeden jest fundamentalny: powołane na początku lutego Porozumienie dla Przyszłości Rosatiego w sondażach na razie może liczyć na 1 proc. poparcia.