Cameron zapowiedział, iż po przejęciu władzy będzie negocjował odzyskanie przekazanych na rzecz Brukseli kompetencji w dziedzinie polityki zagranicznej, zatrudnienia oraz spraw wewnętrznych i wymiaru sprawiedliwości. Szczegółów i terminarza tych negocjacji nie zdradził, ale zasugerował, że jeśli jego żądania zostaną odrzucone, może zawetować negocjacje nad nowym unijnym budżetem i reformą wspólnej polityki rolnej.

Reklama

"Politycy, którzy rządzą tym krajem, oddali Brukseli mnóstwo władzy, nie zapytawszy najpierw o to ludzi. Chcę zapewnić, że to nigdy więcej się nie powtórzy" - mówił.

Twarde wystąpienie Camerona miało uśmierzyć niezadowolenie eurosceptycznego skrzydła partii, które ma mu za złe rezygnację z referendum w sprawie traktatu lizbońskiego. We wtorek, kilka godzin po tym jak prezydent Czech Vaclav Klaus - jako ostatni unijny przywódca - ratyfikował dokument, torysi poinformowali, że w tej sytuacji plebiscyt nie jest już możliwy.

Lider konserwatystów przez ostatnie dwa lata obiecywał, że jeśli do momentu przejęcia przez niego władzy traktat nie wejdzie w życie, to zorganizuje w Wielkiej Brytanii referendum. Eurosceptycy domagali się jednak, by głosowanie odbyło się tak czy inaczej.

Reklama

Na łamach "Daily Mail" David Davis, były rywal Camerona w walce o partyjne przywódctwo, wezwał, by ten w ciągu trzech miesięcy od objęcia funkcji premiera przeprowadził referendum na temat relacji kraju z Unią Europejską. Dałoby to mu mocniejszą kartę przetargową w negocjacjach z innymi przywódcami UE.

Takiemu rozwiązaniu Cameron jest jednak niechętny, bo stałoby się ono głosowaniem nad tym, czy Wielka Brytania ma pozostać w Unii, czy też z niej wystąpić.