Zdaniem publicystki, zagadkę ponownego usztywnienia kursu w polityce wewnętrznej Rosji tłumaczy najlepiej zwyżka cen ropy naftowej w ostatnich miesiącach, do obecnych 92 dolarów za baryłkę. Ponieważ eksport ropy to główne źródło rosyjskich dochodów, władze w Moskwie znowu czują się pewniej i dlatego decydują się na twardą rozprawę z demokratyczną opozycją.

Reklama

Według Applebaum, zależność między cenami ropy a skłonnością do reform i liberalizacji w Rosji istnieje od dziesięcioleci i zauważyć ją można było jeszcze w czasach ZSRR.

W latach 60. XX wieku, kiedy ceny ropy wahały się od dwóch do trzech dolarów za baryłkę, w ZSRR próbowano nieśmiałych reform gospodarczych i liberalizacji. W następnej dekadzie, kiedy embargo nałożone przez OPEC wywindowały ceny w górę, ZSRR - przypomina Applebaum - "wszedł w okres wewnętrznej stagnacji i zewnętrznej agresji", a w 1979 roku, kiedy cena doszła do 25 dolarów, napadł na Afganistan.

W pierwszej połowie lat 80., gdy ceny ropy były wciąż wysokie, dwaj następcy Leonida Breżniewa na stanowisku generalnego sekretarza KPZR, Jurij Andropow i Konstantin Czernienko, kontynuowali politykę status quo i napięć w stosunkach z Zachodem.

Reklama

Potem jednak cena ropy spadła do 14 dolarów za baryłkę, co zaczęło rujnować sowiecką gospodarkę. Tłumaczy to dlaczego Michaił Gorbaczow, który przejął ster władzy na Kremlu w 1985 roku, rozpoczął swoją głasnost i pieriestrojkę, która doprowadziła do rozpadu ZSRR, obalenia muru berlińskiego i upadku komunizmu w Europie Wschodniej w 1989 roku.

W Rosji niekomunistycznej cykl się powtórzył. Lata 90. do dziesięciolecie niskich cen ropy i jednocześnie polityki demokratyzacji i reform rynkowych za prezydenta Borysa Jelcyna. W następnej dekadzie sytuacja się odwraca: ceny rosną, a nowy prezydent Władimir Putin przykręca śrubę i na arenie międzynarodowej poczyna sobie z większą pewnością siebie niż jego poprzednik.



Reklama

Zdaniem Applebaum, nie przypadkiem rosyjska inwazja na Gruzję w sierpniu 2008 roku zbiega się z ceną ropy wynoszącą 91 dolarów za baryłkę. Nie przypadkiem też, kiedy cena ta spadła do 53 dolarów w rok później, prezydent Miedwiediew zaprosił na Kreml działaczy opozycji demokratycznej, potępił dyktaturę Alaksandra Łukaszenki na Białorusi i "zdawał się nawet liberalizować troszeczkę telewizję rosyjską".

Obecnie, wraz z kolejną zwyżką cen ropy, następuje proces odwrotny.

"Czy analiza ta jest zbytnim uproszczeniem? Oczywiście. Nie słyszałam jednak jak dotąd lepszego wyjaśnienia" - konkluduje autorka, znawczyni Rosji i laureatka Nagrody Pulitzera za książkę "Gułag".