Decyzja Obamy jest zgodna z jego wcześniejszymi zapowiedziami, że wycofywanie wojsk rozpocznie się w lipcu. W nadchodzącym miesiącu do kraju wróci pierwsze 5 tysięcy żołnierzy, a do końca roku pozostałe 5 tysięcy.
Prezydent powiedział, że siły amerykańskie poczyniły znaczne postępy w walkach z talibami i terrorystami z Al-Kaidy, co pozwala na redukcję wojsk.
"Rozpoczynamy ewakuację wojsk z pozycji siły. Al-Kaida jest pod większą presją niż kiedykolwiek od ataku 9/11. Razem z Pakistańczykami zlikwidowaliśmy ponad połowę przywództwa Al-Kaidy. A dzięki naszemu profesjonalnemu wywiadowi i siłom specjalnym zabiliśmy Osamę bin Ladena" - oświadczył.
"Zepchnęliśmy Al-Kaidę na drogę do klęski i nie spoczniemy, dopóki zadanie nie zostanie wykonane" - dodał.
Oznajmił, że po zapowiedzianej redukcji wojsk "oddziały (USA) będą nadal stopniowo wracały do kraju, w miarę jak afgańskie siły bezpieczeństwa będą przejmowały przywództwo".
"Do 2014 roku proces tego przekazywania zadań (Afgańczykom) będzie zakończony i odtąd to naród afgański będzie odpowiadał za własne bezpieczeństwo" - powiedział.
W Afganistanie przebywa obecnie 97 tys. żołnierzy USA i ponad 30 tys. żołnierzy innych państw NATO, w tym Polski.
Łączna liczba żołnierzy USA przewidzianych do wycofania do końca 2012 roku - 33 tys. - jest w przybliżeniu równa liczbie wojsk, o jakie zwiększono siły amerykańskie w ciągu minionego roku na polecenie Obamy.
Według ekspertów, wzmocnieniu kontyngentu w ten sposób - oprócz zmiany strategii polityczno-militarnej, aby przeciągnąć część talibów na stronę wojsk rządowych i NATO - Waszyngton zawdzięcza pewne sukcesy w Afganistanie, gdzie powstrzymano ofensywę talibów na południu kraju i odzyskano niektóre terytoria.
Dowódcy w Afganistanie, z głównodowodzącym generałem Davidem Petraeusem na czele, podkreślają jednak, że są to zdobycze kruche i potencjalnie nietrwałe. Jak wynika z przecieków z Pentagonu, generałowie chcieli, by zapowiedziana przez prezydenta początkowa ewakuacja wojsk odbyła się na mniejszą skalę.
Generałów popierają "jastrzębie" w Kongresie, m.in. były republikański kandydat na prezydenta, senator John McCain. Skrytykował on prezydenta po jego przemówieniu sugerując, że powinien słuchać dowódców.
Decyzja, by wycofać 10 tys. żołnierzy w tym roku, a do końca 2012 łącznie 33 tys., jest - zdaniem komentatorów - zwycięstwem wiceprezydenta Joe Bidena, który od dawna nalegał na deeskalację wojny.
Biden jest rzecznikiem rosnącej liczby polityków - z obu partii - którzy naciskają na szybkie zakończenie wojny. Twierdzą oni, że do zabezpieczenia Afganistanu przed ponownym przejęciem tam władzy przez ekstremistów islamskich wystarczy dużo mniejszy kontyngent wojsk USA.
Według najnowszego sondażu telewizji ABC News, 73 proc. Amerykanów uważa, że USA powinny wycofać z Afganistanu tego lata "poważną liczbę" żołnierzy. Inne sondaże też wskazują, że większość społeczeństwa chce szybkiego zakończenia wojny.
Decyzję Obamy niektórzy tłumaczą głównie względami polityki wewnętrznej. W 2012 roku odbędą się wybory i ich zdaniem prezydentowi zależy na przekonaniu lewicy Partii Demokratycznej, że rzeczywiście chce rychło wycofać wojska z Afganistanu.
Jednak po przemówieniu z kręgów tych słychać było głównie głosy krytyczne. Antywojenna lewica jest rozczarowana, że skala początkowej ewakuacji wojsk nie będzie większa.