Zaczęliśmy schodzić. Ja pierwszy. Artur szedł za mną. W pewnym momencie, z niewiadomych przyczyn, zauważyłem że Artur nie schodzi, tylko po prostu spada. Spadł około 500 metrów do podstawy ściany - mówił Kaczkan.
Dodał, że jak najszybciej zbiegł na dół. Tam znalazł Artura Hajzera. - Niestety nie żył - powiedział Kaczkan.