W czwartek w centrum Warszawy, przed Pałacem Kultury i Nauki, podpalił się mężczyzna. Został przewieziony do szpitala - cały czas walczy o życie.

Do tej pory znany był tylko jeden list mężczyzny – ten spisany na ulotkach, które pozostały na miejscu tragedii. Teraz jego rodzina po raz pierwszy od tego tragicznego zdarzenia zabrała głos i przekazała list, jaki mężczyzna pozostawił dla mediów, o czym pisze OKO.press. Jaka jest jego treść?

Reklama

Można oczekiwać, że PiS będzie się starał pomniejszyć mój protest i będzie szukał na mnie "haków". Postanowiłem mu to ułatwić i wskazać pierwszy punkt zaczepienia (inne będą sobie musieli wymyślić).

Od kilku lat choruję na depresję, więc jestem tzw. osobą chorą psychicznie.

Ale takich osób jak ja jest w Polsce kilka milionów i jakoś funkcjonują w sposób mniej więcej normalny, często nawet nie wiadomo o ich chorobie. Zresztą sformułowanie "choroba psychiczna" odnosi się również np. do takich dolegliwości jak bezsenność, czy jąkanie się, więc niekoniecznie musi być związane z niepoczytalnością. To, co na pewno jest związane z moją chorobą, to problemy ze snem i łaknieniem, zmniejszenie energii, tendencja do odkładania wszystkiego na później (prokrastynacja) i że widzę rzeczywistość w bardziej czarnych barwach niż większość "normalnych" ludzi. Ale w tej sytuacji to nawet dobrze, bo potrafię dostrzec bardzo niepokojące sygnały wcześniej niż inni i silniej na nie reagować. I może też łatwiej mi poświęcić swoje życie, chociaż zapewniam, że wcale nie tak łatwo.

Cóż mogę jeszcze dodać – poglądy takie jak ja wyraża wiele osób z mojego otoczenia, publicystów, czy polityków, więc nie wynikają one z mojego spaczonego odbioru rzeczywistości.

A dlaczego tak radykalna forma protestu? Bo sytuacja jest dramatyczna. Nie chodzi o to, że rząd popełnia mniej czy więcej błędów (każdy rząd to robi) ale, że ten rząd wstrząsa podstawami naszej państwowości i funkcjonowania społeczeństwa. Natomiast większość społeczeństwa śpi, nie zwraca uwagi, co się dzieje i trzeba je z tego snu obudzić...







"Przed chwilą pod PKiN jakiś człowiek dokonał samopodpalenia"

Na akcję ratowania mężczyzny w centrum Warszawy natknęli się m.in.: Tomasz Sybliski, były radny stolicy i Paulina Piechna-Więckiewicz, nadal pełniąca mandat w radzie miasta.

Reklama

- Przed chwilą pod PKiN jakiś człowiek dokonał samopodpalenia. Właśnie wychodziliśmy z Paulina Piechna-Więckiewicz z pałacu kiedy to zrobił. Żył kiedy zabierała go karetka. Ten człowiek protestował w obronie wolności. Zostawił list oraz nagranie z prośbą, aby go nie ratować oraz to nagrywać i upowszechniać. Oczywiście akcji ratunkowej nie nagrałem, natomiast publikuję zgodnie z jego wolą część listu jaki pozostawił – napisał Sybiliski na Facebooku. Zarówno on, jak i Pięchna-Więckiewicz opublikowali w internecie notatki mężczyzny.

Treść listu

- Protestów pod adresem obecnych władz mógłbym sformułować dużo więcej, ale skoncentrowałem się na tych. które są najbardziej istotne, godzące w istnienie i funkcjonowanie całego państwa i społeczeństwa. Nie kieruję żadnych wezwań pod adresom obecnych władz, gdyż uważam, że nic by to nie dało – czytamy w liście. W notatkach mężczyzna wymienił kilkanaście punktów, przeciwko którym protestuje. - Chciałbym, żeby Prezes PiS oraz cała PiS-owska nomenklatura przyjęła do wiadomości, że moja śmierć bezpośrednio ich obciąża i że mają moją krew na swoich rękach – napisał mężczyzna.