Celnicy rozkładają ręce. Mówią, że nic nie mogą poradzić na paraliż, bo to kierowcy tirów specjalnie tworzą korek przed Dorohuskiem, choć mają do dyspozycji jeszcze drugie przejście z Ukrainą w Hrebennem. Tymczasem prawda jest taka, że i celnicy są winni. Umówili się, że sabotażem zmuszą pracodawców do stworzenia nowych etatów. Aż 60 procent celników z Dorohuska wzięło teraz urlopy.
Sytuacja jest coraz gorsza. Na odprawę w Dorohusku czeka się średnio 60 godzin. Korek sięga aż do miejscowości Jankowice. Stoi około tysiąca samochodów. Ale to tylko szacunki, które cały czas się zmieniają. Wczoraj rano Izba Celna w Białej Podlaskiej podała, że stoi około dwóch tysięcy aut.
Policja robi, co może, by usprawnić ruch w Chełmie. "Policjanci nie dopuszczają, aby ciężarówki stały, bo mogłyby utrudniać ruch w mieście" - zapewnia Anna Smarzak z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Według dyrektora Izby Celnej w Białej Podlaskiej Piotra Świętanowskiego, od 1 lutego bialska izba otrzyma 40 nowych etatów dla celników, którzy zostaną skierowani do pracy na przejściach granicznych. Nie wiadomo jednak, czy to wystarczy, by usprawnić ruch, bo gdy na przejściu jest komplet celników, dziennie da się odprawić jedynie 350 tirów.
Już prawie 40 kilometrów ma korek utworzony przez tiry, które czekają na odprawę celną w Dorohusku (Lubelskie). Szpaler ciężarówek jest szczególnie uciążliwy dla mieszkańców Chełma, po którym jazda samochodem to horror. A wszystko przez władze celne, które oszczędzają na ludziach. Celnicy z Dorohuska nie wyrabiają się z pracą, a kierowcy w proteście blokują przejście.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama