Wszystko zaczęło się od rzecznika rządu Pawła Grasia, który poinformował wczoraj o aresztowaniu trzech funkcjonariuszy smoleńskiego OMON-u, oddziału specjalnego milicji, którzy bezpośrednio po katastrofie polskiego Tu-154M okradli konto Przewoźnika, posługując się jego kartami kredytowymi.

Reklama

Jednak rosyjskie MSW stanowczo temu zaprzeczyło, nazywając te oskarżenia bluźnierczymi i cynicznymi.

Z Pawłem Grasiem rozmawiało radio RMF FM. Stacja twierdzi, że rzecznik rządu bagatelizował całą sprawę. "To błąd w komunikacji" - powiedział tylko nie wdając się w szczegółowe wyjaśnienia.

Po informacji Grasia o zatrzymaniu milicjantów, wszystko próbowała prostować rzeczniczka Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska. Oświadczyła, że w sprawie kradzieży kart kredytowych strona rosyjska zatrzymała czterech żołnierzy, którzy zabezpieczali miejsce katastrofy polskiego samolotu pod Smoleńskiem.

Reklama

Jednak dziś dowództwo Wojsk Wewnętrznych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Rosji zaprzeczyło jakoby żołnierze tej formacji okradli Andrzeja Przewoźnika, jedną z ofiar katastrofy pod Smoleńskiem, wykorzystując jego karty kredytowe. "Doniesienia te są niezgodne z rzeczywistością" - radio Echo Moskwy przytoczyło oświadczenie dowództwa.

Warszawska prokuratura okręgowa prowadzi śledztwo w sprawie kradzieży kart Przewoźnika na podstawie materiałów wyłączonych przez prokuraturę wojskową ze śledztwa dotyczącego katastrofy pod Smoleńskiem. Wynikało z nich, że skradziono dwie karty kredytowe Przewoźnika, a z jednej z nich wypłacono ok. 6 tys. złotych dwie-trzy godziny po katastrofie.