O "Dzienniku wojennym", który jest w posiadaniu Fundacji Śląski Pomost, zrobiło się głośno w 2019 r. Ówczesne władze Fundacji poinformowały, że są w posiadaniu dziennika, którego autorem jest – jak twierdzono – niemiecki oficer z czasów II wojny światowej. W "dzienniku" miały znajdować się zapiski dotyczące ukrytych u schyłku wojny na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie dzieł sztuki oraz kosztowności. O rewelacjach zawartych w "dzienniku" pisały wówczas polskiej i zagraniczne media.

Reklama

Sprawą zainteresowała się Grupa Eksploracyjna Miesięcznika "Odkrywca", która specjalizuje się w poszukiwaniach m.in. artefaktów z okresu II wojny światowej na Dolnym Śląsku oraz w innych częściach kraju. Od początku tej sprawy próbowaliśmy uzyskać dostęp do treści tego dziennika, ale fundacja zazdrośnie tego strzegła, mówiąc jedynie o tym, że wie gdzie są wskazane w niemieckich zapiskach, miejsca ukrycia kosztowności - powiedział w rozmowie z PAP historyk Łukasz Orlicki kierujący Grupą Eksploracyjną Miesięcznika Odkrywca.

Fundacja Śląski Pomost po uzyskaniu zezwolenia od konserwatora zabytków rozpoczęła prace poszukiwawcze w jednym z miejsc rzekomego ukrycia kosztowności. To pałac w miejscowość Minkowskie na Opolszczyźnie.

Po długich staraniach Fundacja zgodziła się wreszcie udostępnić "dziennik" do wglądu specjalistom historykom Łukaszowi Orlickiemu, Sobiesławowi Nowotnemu oraz Krzysztofowi Krzyżanowskiemu. Okazało się, że dziennik to księga rachunkowa z przełomu XIX i XX w. mająca prawie 600 stron, z czego zdecydowana większość jest niezapisana. Znajdują się tam czysto rachunkowe zapisy pochodzące z początku XX w., ale od strony 100 zaczynają się zapiski rzekomego niemieckiego oficera - mówił Orlicki.

Reklama

Kiedy został sporządzony dziennik?

Dodał, że zapiski zawierające historię ukrytych kosztowności i dzieł sztuki obejmują jedynie dziewięć stron. Zostały one sporządzone ołówkiem. Pismo na pierwszy rzut oka wygląda na pochodzące z epoki. W treści znajdują się informacje o czterech skrytkach; przy czym całą treść zapisków można podzielić na cześć narracyjną - zawierającą informację dotyczące zdarzeń z terenów Dolnego Śląska i Opolszczyzny z końcowego okresu II wojny światowej - oraz cześć depozytową, czyli opisy miejsc ukrycia kosztowności - mówił ekspert. Na przykład na jednej ze stron znajduje się opis miejsca ukrycia obrazów m.in. Rubensa czy Rafaela, przy czym nie ma tam tytułów dzieł, a jedynie nazwiska artystów.

Eksperci z Grupy Eksploracyjnej Miesięcznika "Odkrywca" skupili się na analizie części narracyjnej "dziennika". Okazało się, że pojawiają się tam szerzej nieznane wydarzenia czy postacie, które - jak udało się ustalić ekspertom - rzeczywiście żyły w okresie, którego dotyczą zapiski. Wymieniony tam został na przykład zwykły, nieznany kupiec z jednej z dolnośląskich miejscowości, który miał zostać zabity przez Rosjan. Podczas pierwszego etapu weryfikacji ujawniliśmy, że ta informacja była prawdziwa - mówił Orlicki.

Reklama

Okazał się jednak, że zawarte w "dzienniku" fragmenty są przepisane z relacji niemieckich uchodźców, którzy uciekali z Dolnego Śląska w 1945 r. To były relacje spisane po wojnie, które znajdowały się w archiwach niemieckich. Na podstawie tych relacji wydano w latach 60. XX w. mało znaną książkę. Po porównaniu treści okazało się, że ktoś do +dziennika+ przepisał słowo w słowo fragmenty tych relacji, które zostały wydane w Niemczech kilkadziesiąt lat po wojnie - powiedział Orlicki. Według ekspertów z związanych z miesięcznikiem "Odkrywca", to jeden z niezbitych dowodów na to, że "dziennik" został napisany przez nieznaną osobę najwcześniej w latach 70. XX w.

Do czasu nadania depeszy PAP nie udało się skontaktować z władzami Fundacji Śląski Pomost.

autor: Piotr Doczekalski