Halina Mlynkowa i Łukasz Nowicki sami poprosili o możliwość wystąpienia w programie Tomasza Lisa. Już na wstępie rozmowy wyjaśnili, że celem tego wywiadu jest sprostowanie nieprawdziwych informacji, jakie w ostatnim czasie pojawiają się na ich temat oraz apel do mediów o uszanowanie ich prywatności.

Reklama

Para jest oburzona faktem, iż dane dotyczące ich spraw rozwodowych wyciekają z sądu i pojawiają się w mediach, niekiedy znacznie wcześniej, niż docierają do nich samych. Łukasz Nowicki potwierdził, że pracownicy sądu przekazują prasie informacje o terminach rozpraw i powodach ich przesunięcia.

Dzieją się dziwne rzeczy nie znam się na prawie ale wydaje mi się, że coś tutaj nie gra - powiedział aktor

Chcemy powiedzieć, że dokonamy wszelki starań, żeby nie zrobić z tego żadnej atrakcji medialnej i termin, który został podany, na pewno nie będzie terminem ostatecznym. Będziemy tak długo przekładać, jeżeli media mają ochotę się bawić, proszę bardzo, aż dokonamy tego wszystkiego, naszych prywatnych spraw w prywatności i spokoju - zapewniła wzburzona Mlynkowa.

Para wyznała, że najbardziej zabolał ich fakt, że przez zamieszanie jakie media zrobiły wokół ich rozwodu, najbardziej cierpi ich syn.

Ja wiem, że to efektownie brzmi mówić o dziecku w takich sytuacjach, ale to jest prawda. To jest tak, że ten chłopiec tak naprawdę jest najbardziej poszkodowany w tej sytuacji. Nie do końca wie, co się dzieje. My chcieliśmy tę rozmowę przeprowadzić z nim zdecydowanie później, mieliśmy mieć rozmowę z psychologiem, chcieliśmy się przygotować do tej bardzo trudnej dla naszego dziecka rozmowy. Uniemożliwiono nam to. Musieliśmy, przez te informacje, które wypłynęły z sądu przeprowadzić tę rozmowę wcześniej. Bardzo źle to przyjął. Teraz nie wie, co się dzieje. - powiedział Nowicki.

Nowicki i Mlynkowa wyznali także, że mają świadomość tego, jak funkcjonują mediach i liczyli się z faktem, że temat ich rozwodu pojawi się w prasie, zaskoczyło ich jednak tempo i jak sami stwierdzili, brak klasy w zachowaniu mediów.

Reklama

Artyści skarżyli się na fotoreporterów, którzy czatują pod ich domem, urządzają samochodowe pościgi i wchodzą na teren szkoły ich syna. Kompletna bezkarność i kompletny brak klasy - skomentował zachowanie fotoreporterów aktor.

Mówimy o sobie, ale mówimy też generalnie o problemie. Ja nie czytam komentarzy w internecie ale wiedząc że przyjdziemy do Ciebie przeczytałem. To jest coś nieprawdopodobnego. (...) Czytając te komentarze można zupełnie oszaleć, można nie uznać, że mieszka się w Polsce, że jesteśmy na innej planecie i chyba tak naprawdę powinniśmy mieć więcej miłości do siebie, sympatii, optymizmu i powinniśmy lubić siebie - podsumował całe spotkanie Łukasz Nowicki