Nie chcę osądzać, czy była to krótka chwila rozprężenia, wyładowanie napięcia, ujście nerwów czy coś innego. Prawdę powiedziawszy, podejrzewam, że to pierwsze - napisał w "Do Rzeczy" Paweł Lisicki. Ma on pretensje do premiera, że nie ma odwagi wyjaśnić, co się stało.
Ujawnienie zdjęcia i towarzysząca dyskusja pokazały niezwykłą łatwość formułowania radykalnych oskarżeń przez zwolenników teorii o zamachu- dodał Lisicki. Zaś publicystom forsującym tezy o zamachu na podstawie zdjęcia z uśmiechniętym Donaldem Tuskiem Władimirem Putinem zarzucił łatwowierność i naiwność.
Jako pierwszy zdjęcie pokazał tygodnik "wSieci". "Do Rzeczy" zamieszcza natomiast całą sekwencję, 12 zdjęć premierów Polski i Rosji, którzy spotkali się na miejscu katastrofy smoleńskiej.
To nie były pojedynczy przypadkowy kadr ani fotomontaż. Cała sekwencja zdjęć z 10 04 2010 pic.twitter.com/L9WuN4Q2oH
— Cezary Gmyz (@cezarygmyz) listopad 24, 2013
"Do Rzeczy" publikuje całą serię zdjęć, z których wynika, że nie ma mowy o roześmianym Tusku. To był jeden, dwa kadry, a rozmowa była poważna - komentowała w "Poranku Radia TOK FM" Dominika Wielowieyska.
Dziennikarka zauważa jednak, że w tym samym numerze pojawia się tekst autorstwa Cezarego Gmyza na temat zdjęć.
Lisicki pisze, że nie można wyciągać tak daleko idących wniosków z jednego zdjęcia, po czym Cezary Gmyz w środku numeru cały czas roztrząsa kwestię, dlaczego Tusk się uśmiecha - mówiła Wielowieyska.
Taka to schizofrenia tego tygodnika - skwitowała dziennikarka.
Gmyz w swoim tekście dowodzi m.in., że Kancelaria Premiera kłamała zapewniając, że zdjęcia ze Smoleńska nie są w jej posiadaniu.
-