Artykuł zatytułowany "Ksiądz Sowa i przyjaciele" ukazał się w weekendowym wydaniu "Rzeczpospolitej". Jego autor, Tomasz Krzyżak przedstawia czytelnikom sylwetkę ks. Kazimierza Sowy, uwzględniając także sympatie polityczne duchownego. W publikacji zawarte są opinie na temat ks. Sowy autrostwa anonimowych osób oraz wypowiedzi samego bohatera, zaczerpnięte z jego wystąpień publicznych.
Autor artykułu nie poprosił jednak o komentarz samego księdza Sowy i ten fakt stał się główną przyczyną skargi, jaką duchowny wystosował do właściciela wydawcy "Rzeczpospolitej". Rozgoryczony napisał do Grzegorza Hajdarowicza na Facebooku:
Grzegorz jeśli kiedyś będziesz się zastanawiał czy można napisać artykuł o kimś nie zamieniając z "bohaterem" tekstu ani jednego słowa (choć gość mieszka parę przecznic od autora) to podpowiem ci: genialni dziennikarze pracujący w Twojej gazecie potrafią jeszcze więcej. Wiedzą co kto myśli, nawet co powie i dlatego nie muszą tracić czasu na takie pierdoły jak sięganie do źródeł...
Hajdarowicz, który obecnie przebywa na wakacjach w Peru, odpisał księdzu Sowie w komentarzu pod jego skargą:
Kazi, przykro mi za mam takich ludzi w redakcji, pozostaje mi mieć nadzieje , ze jak najszybciej sami zmienią prace i wyniosą sie z mojej spolki do godniejszej, takiej która wydaje 2 "rzetelne" tygodniki ze stałe malejącym nakładem:) im szybciej tym lepiej (!)
Sam autor tekstu, odpowiedzialny za całe zamieszanie, nie chce komentować tej sytuacji. Na swoim profilu na Facebooku napisał tylko:
Dzięki wszystkim za słowa wsparcia i otuchy w tej dziwnej i nie do końca dla mnie zrozumiałej sytuacji. Na razie nie komentuję, choć tu i ówdzie pojawiły się pewne manipulacje dot. mojej osoby. Raz jeszcze wielkie dzięki.