Gdy rok temu w warszawskim klasztorze na Służewiu Dominikanie świętowali 800-lecie swojego istnienia, ojciec Adam Szustak stał się jedną z "atrakcji" obchodów. Gdy tylko pojawił się pod sceną, na której występowali zaproszeni na jubileusz artyści, dosłownie w kilka sekund ustawiła się długa kolejka chętnych do wspólnego zdjęcia i rozmowy. Tak bywa na każdym spotkaniu "w realu", którego gościem jest ojciec Szustak. – Jestem trochę jak biały miś na Krupówkach– żartował. Spotkanie z internetowym idolem dla wielu przybyłych było ogromnym przeżyciem. – Ktoś, kogo na co dzień widzisz na ekranie telefonu czy komputera, nagle jest na wyciągnięcie ręki, jest prawdziwy. To nie jest jakiś tam youtuber, który gada głupoty, ale duchowy przewodnik. W tych pokręconych czasach ktoś taki jest naprawdę bardzo potrzebny. Pomaga się zatrzymać, oderwać od tej pogoni za wszystkim i pomyśleć, co tak naprawdę jest ważne w życiu – mówi Katarzyna, której podczas jubileuszu udało się z Szustakiem porozmawiać dłuższą chwilę o jednym z zamieszczonych przez niego nagrań.
Ten, jak sam o sobie mówi, "biały miś" albo "wędrowny kaznodzieja" ma tyle samo zwolenników, co i przeciwników. Jednym podoba się to, że w "młodzieżowym stylu", w nieskrępowany sposób mówi o Bogu i tłumaczy, na czym ma polegać wiara katolicka, inni uważają, że jest aż nazbyt młodzieżowy i nie do końca podzielają jego poglądy. – To, co mnie w nim zachwyca, to fakt, że jest bardzo spójny w swoim przekazie. Mówi wprost, jak jest, nie szczędzi słów, nie jest "jak ksiądz”" ale jak człowiek– mówi 30-letnia Magda. Na co dzień pracuje w jednej z warszawskich korporacji. Przyznaje wprost, że nie znosi hipokryzji Kościoła i nie po drodze jej z tą instytucją, ale Szustaka słucha, bo jak mówi: "nie jest monotematyczny, ale autentyczny i przekonujący".
Do grupy tych, którzy na styl bycia Szustaka patrzą z dystansem, należy 40-letnia Maria. - Nie jestem jego wielką fanką, niezbyt pasuje mi jego luzacki styl wypowiedzi, to nie moja bajka, ale ma on u mnie wielki plus za to, że potrafi nawiązywać kontakt z ludźmi z różnych grup wiekowych, jest szczery, ma szacunek do odbiorcy, a przede wszystkim umiejętnie wykorzystuje nowoczesne technologie – przyznaje.
Romanse i dobranocki
Właśnie za to Szustak został doceniony w 2016, gdy otrzymał nagrodę publiczność w organizowanym przez magazyn Press konkursie Grand Video Awards, w kategorii Najlepszy Vlog, za odcinek "Słoń" z cyklu "Dobranocka". Nagranie można znaleźć na kanale Langusta Na Palmie.
Obecnie kanał śledzi ponad ćwierć miliona osób. Oglądają kazania, słuchają rozważań na temat Psalmów, nagrania są pojedyncze oraz łączone w cykle tematyczne. Wspomniane już "Dobranocki", w których opowiadana jest krótka bajka zakończona pytaniem nawiązującym do prawd wiary chrześcijańskiej, czy "Jednym słowem", w którym przez 40 dni Wielkiego Postu rozważane były poszczególne słowa z cytatów z Pisma Świętego. Ogromnym powodzeniem wśród sympatyków dominikanina cieszył się cykl "Ballady i romanse", w którym m.in., o co chodzi w randkowaniu, dlaczego warto się całować, czym się różni miłość od zakochania i co robić, gdy już się znajdzie drugą połówkę.
Internetowa ambona
Choć Szustak jest jednym z braci zamieszkujących klasztor w Łodzi, na stronie Langusty pisze, że średnio co trzy dni rusza w świat i spełnia się w roli "wędrownego kaznodziei". Z zamieszczonych na stronie statystyk wynika, że spał w 567 łóżkach, na podłogach, materacach, czy trawnikach, przebył 306 tys. kilometrów i wygłosił 3459 kazań. Liczba ta wciąż rośnie i rosnąć z pewnością nie przestanie. Zwłaszcza teraz, gdy Szustak postanowił otworzyć kolejne kanały. Pierwszy z nich o nazwie "Paśnik" rusza 17 września. W ewangelizacji mają pomóc mu bracia z łódzkiego klasztoru m.in. Tomasz Zamorski, Wojciech Jędrzejewski, Jacek Szymczak i Tomasz Nowak. Do jego życiowej dewizy, którą jest stare dominikańskie powiedzenie: "Głosić Ewangelię wszystkim, wszędzie i na wszelkie sposoby", dochodzi jeszcze jedna: "YouTube jest jedną z największych ambon świata i trzeba tę ambonę wykorzystać na każdy możliwy sposób".
Sam Szustak nie udziela się w mediach, na wywiad nie namówił go do tej pory żaden dziennikarz. Gdy ktoś zadaje mu pytanie "dlaczego?", z uśmiechem na twarzy odpowiada, że ma swoje zasady albo, że "ma odgórny zakaz". Nie lubi mówić o sobie, bo jak uważa, to wcale nie jest fajny temat. Wyjątek zrobił w opublikowanym na Languście nagraniu zatytułowanym "Świadectwo".
Jak podkreślił, robi to jeden jedyny raz i tylko po to, aby opowiedzieć o Bogu. W trwającym godzinę przemówieniu można usłyszeć, że od małego wiedział, że chce być księdzem, ale przez 20 lat życia skutecznie przed tym uciekał. – Jeśli czegoś nie czujecie, to się nie martwcie – mówi do zgromadzonych. Wyznaje, że gdy w drugiej klasie szkoły średniej znowu poczuł pragnienie bycia duchownym, uciekł do zakonu. - Gdy rodzice zorientowali się, że coś się kroi, zaczęło się prześladowanie chrześcijan w domu - żartuje. Zakazano mu jakiejkolwiek formy wiary, korespondencję, którą próbował utrzymywać z zakonem, kilka lat później znalazł w szafce swojej mamy. - Największą radość rodzicom sprawiało, gdy poznawałem jakąś dziewczynę. Tato przychodził z kluczykami do samochodu i z kasą, i mówił: Synu, jedź, baw się. Ja to skrzętnie wykorzystywałem, niestety w to skrzętnie wszedł zły. Strasznie się pogubiłem. Największym przekleństwem mojego życia była nieczystość, która zaczęła się w wieku 13 lat. Uzależniłem się od niej całkowicie, rozwijała się latami w ekstremalne formy, wszelakiej postaci łącznie z prostytucją, więc ja wiem, o czym mówię, kiedy mówię o nieczystości - opowiada.
Po maturze Szustak okłamuje rodziców, że jedzie zdawać na historię do Krakowa, tymczasem trafia na egzaminy do seminarium w Częstochowie. Chce być księdzem, ale jak stwierdza, zakon będzie dla niego zbyt dużym "hard corem". Po pierwszym roku seminarium podczas trzech miesięcy wakacji, na dyskotece "Wierchy" na zakopiańskich Krupówkach poznaje dziewczynę.
– Na antresoli zobaczyłem ją, wiedziałem, że moje życie będzie wyglądać zupełnie inaczej – śmieje się. Po trzech miesiącach związku postanawia pojechać na tydzień rekolekcji rozpoczynających drugi rok seminarium, ale tylko po to, aby odejść, wrócić do ukochanej i się ożenić. – Kiedy potem z nią o tym rozmawiałem, wiedziała, że nie wrócę – mówi. Rekolekcje prowadzi ojciec Mirosław Pilśniak, dominikanin. – Dziesięć lat później Mirek powiedział mi, że jak pierwszego dnia wszedł na rekolekcje i zobaczył 140 kleryków - a ja wtedy już byłem łysy - to od razu wiedział, że ta jasna plama w przedostatnim rzędzie tu nie pasuje, że przyjdzie do nich – wspomina swoje początki przygody z zakonem. Święcenia kapłańskie Szustak przyjął 4 grudnia 2004 roku. W latach 2007-2012 był duszpasterzem akademickim Beczka w Krakowie, skąd trafił do Łodzi. Z ukochaną z dyskoteki na Krupówkach, jak mówi na nagraniu, widuje się do dziś. Jest szczęśliwą mężatką, ma dzieci.
Konserwatyzm z duchem czasu
Na czym polega fenomen ojca Szustaka? Czy jego kolejne kanały dotyczące wiary mogą "zalać" internet? – Szustak i jego działalność wymyka się w pewien sposób z konserwatywnego postrzegania przez nas Kościoła i jego obecności w mediach. Mówiąc kolokwialnie, on robi swoją robotę, ale korzysta z dobrodziejstw, jakie daje nowa technologia, nowe media. Zrozumiał, że to już nie tyle przyszłość, co teraźniejszość naszych czasów – wyjaśnia dr Karol Jachymek, kulturoznawca z Uniwersytetu SWPS.
Zwraca uwagę, że choć Szustak używa młodzieżowego języka i prezentuje luźny styl, jego retoryka jest zgodna "z punktem widzenia Kościoła". Szustak często sam to podkreśla. Tak było w przypadku półgodzinnego nagrania, opublikowanego w styczniu, w którym Szustak z "całą odpowiedzialnością ośmiela się powiedzieć", że nie ma czegoś takiego jak wrodzony homoseksualizm. – Taka jest prawda, że natura została stworzona jako heteroseksualna, a inne orientacje są wyłącznie zaburzeniem – uważa.
Dodaje jednak, że można się z tym zaburzeniem urodzić lub mieć do niego predyspozycje. Mogą się one wziąć chociażby z "pustki płciowej" doświadczanej w dzieciństwie. Zapewnia na nagraniu, że zna wielu gejów i nie spotkał nikogo, kto od początku życia byłby jednoznacznie homoseksualny, a u wszystkich, z którymi miał do czynienia, obserwował tę "ranę płciową". Stąd bierze się jego twierdzenie, że wykreślenie homoseksualizmu z listy chorób jest decyzją polityczną. Nagranie obejrzało ponad 300 tys. internautów. Część z nich nie pozostawiała na nim suchej nitki, część gratulowała odwagi w takim postawieniu sprawy.
- To pokazuje, że choć Szustak idzie z duchem czasu, nie odbiega zbytnio od konserwatyzmu. Bywa postacią, która wkłada kij w mrowisko, bo nie zgadzają się z nim czasem i podważają jego przemyślenia teolodzy czy piszący o Kościele – mówi dr Jachymek.
Mimo to, jak zaznacza, nowe kanały Szustaka z pewnością będą miały wielu zwolenników, co już pokazuje zorganizowana w sieci zbiórka, która w ciągu kilku dni stworzyła możliwość finansowania projektu w kwocie w wysokości ponad 40 tysięcy złotych miesięcznie. – Prośba zakonnika o wsparcie materialne znowu dowodzi, że myśli on o tym w profesjonalny sposób i wie, że aby powstało dobre medium, potrzebni są ludzie, którym trzeba za ich pracę zapłacić. Ciekawy jestem, w jakim kierunku pójdą te nowe kanały. Do tej pory działał sam, teraz buduje całą ekipę. Pojawia się pytanie, czy ten romans z popkulturą pozostanie wierny tradycji, czy nie wkradnie się do niego język nienawiści – mówi dr Jachymek. O tym zapewne przekonamy się już niebawem.