Prof. Engels przyznaje, że od kiedy przeprowadził się do Polski i jest w stanie porównać doniesienia medialne o Polsce (za granicą - PAP) z tym, co naprawdę dzieje się w tym kraju, wstrząsnęła nim rażąca różnica między dwoma obrazami, a najbardziej widoczne jest to w przypadku mediów niemieckich.

Reklama

Nie chcę nadmiernie generalizować i sugerować, że wszyscy dziennikarze lub media są podobni, ponieważ wciąż istnieją pewne znaczące wyjątki, jednak wyraźne jest, jak jednostronnie niemieckie media wypowiadają się zazwyczaj o Polsce - mówi historyk z Universite Libre de Bruxelles.

Według prof. Engelsa "dosłownie każdego dnia główne niemieckie czasopisma i stacje telewizyjne oddają się publikacji rażąco jednostronnych materiałów, w których lewicowo-liberalni politycy przedstawiani są jako kosmopolityczni bohaterowie w lśniącej zbroi, usiłujący uratować swój kraj przed ruiną gospodarczą, duchownymi-pedofilami, nietolerancyjnymi homo- i islamofobami oraz nikczemnymi i dyktatorskimi ministrami, podczas gdy ich zadanie utrudniają uparci, bezduszni i prostaccy chłopi z Europy Wschodniej".

Sugerowany przez media niemieckie "właściwy kurs” dla Polski, polega - w opinii historyka - "na przyjmowaniu masowej imigracji, wprowadzaniu "różnorodności" seksualnej już na poziomie szkolnym, poddawaniu wszystkich przejawów demokracji krajowej brukselskiej technokracji, zastępowaniu chrześcijańskiego charakteru narodu polskiego wielokulturowym relatywizmem, cenzurowaniu wszystkich mediów, które nie podporządkowują się politycznej poprawności, dystansowaniu się od Stanów Zjednoczonych (prezydenta USA Donalda) Trumpa i - oczywiście - poddawaniu żywotnych interesów państwa potrzebom "europejskich sąsiadów", to znaczy, oczywiście, niemieckiej gospodarki".

Reklama

Kampania ta jest bezspornie nie tylko owocem zwykłej różnicy zdań w polityce - w końcu ożywiony dyskurs między przeciwstawnymi stanowiskami jest podstawą demokracji - ale bardzo świadomy wynikiem chęci wpłynięcia na niemiecką (a także polską) opinię publiczną - sądzi prof. Engels.

Jednym z wielu złych owoców, które przyniosła ta kampania, jest według profesora Engelsa to, że "w Niemczech, gdzie większość ludzi skrupulatnie przyswoiła stronniczy wizerunek, jaki stworzyły ich media, i jest gotowa do cięcia polskich dotacji, by ukarać Polaków za rzekomą walkę z "wartościami europejskimi”.

Z kolei w Polsce, uważa prof. Engels, "niemieckie doniesienia medialne są przejmowane przez liczne polskie media należące do niemieckich firm i są bardzo mile widziane (często nawet inspirowane) przez obecną opozycję, która ryzykuje ważniejsze interesy kraju w zamian za objęcie władzy dzięki niemieckiemu wsparciu".

Reklama

Według eksperta ta tendencja osiągnęła swój szczyt podczas polskich wyborów prezydenckich, kiedy "dzień po dniu wiodące niemieckie media bombardują niemiecką i polską opinię publiczną negatywnymi doniesieniami o (Andrzeju) Dudzie i pozytywnymi o (Rafale) Trzaskowskim, by "pomóc" Polakom w podjęciu "właściwej" demokratycznej decyzji".

Powodem "tego ciągłego ingerowania", jak twierdzi prof. Engels, jest fakt, że Polska jest jedynym większym państwem europejskim, które nie jest (jeszcze) całkowicie zdominowane przez myśl wielokulturowości, relatywizmu i technokracji i znajduje się w samym sercu Grupy Wyszehradzkiej, która jest ostatnim niezależnym europejskim centrum władzy poza bezpośrednią kontrolą Brukseli".

Jako że dzisiejsze Niemcy są niewątpliwie orędownikiem nowej ideologii politycznej poprawności, postrzegają one polską odmowę poddania się swoim życzeniom jako potwarz - potwarz tym bardziej irytującą, że wielu (choć na szczęście nie wszyscy) Niemców utrzymuje osobliwe, nieco "protekcjonalne" podejście do swoich wschodnich sąsiadów - zauważa analityk.

Prof. Engels nie sądzi, "by polscy obywatele zareagowali bardzo przychylnie na tę oczywistą ingerencję", obawia się jednak, że "na dłuższą metę oczywista radykalizacja niemieckich mediów będzie miała konsekwencje dla relacji między oboma narodami i podsyci niechęci, które zdawały się w dużej mierze zniknąć przed dojściem (kanclerz Niemiec Angeli) Merkel do władzy".

Myślę, że ważniejsze niż kiedykolwiek jest wyraźne oddzielenie oczywistej propagandy prowadzonej przez obecną niemiecką elitę polityczną i medialną z jednej strony od normalnych Niemców z drugiej strony, którzy często są bezradną ofiarą treści, jakimi są nakarmieni - mówi historyk. I dotyczy to nie tylko Niemiec, ale także większości krajów Europy Zachodniej - dodaje.

Jedyną słuszną odpowiedzią na tę sytuację, jak podkreśla prof. Engels, nie powinno być "wpadnięcie w pułapkę ustanowioną dla Polski i wycofanie się w izolacjonizm, czy nawet nacjonalizm, ale raczej rozpoczęcie kontrofensywy".

Polska mogłaby być idealnym miejscem zbierania się europejskich konserwatystów, sercem odbudowy chrześcijańskiej Europy i centrum prawdziwie obiektywnego rynku medialnego, informującego mieszkańców Europy Zachodniej o tym, co naprawdę dzieje się z ich krajami - i ta możliwość jest właśnie tym, czego obecne niemieckie media boja się tak bardzo - konkluduje.