PAP: Co się stało, że o tak dużej spółce medialnej, jaką jest Polskie Radio S.A. pisze się w zasadzie tylko w perspektywie Trzeciego Programu Polskiego Radia "Trójki"? Co się stało?
Agnieszka Kamińska: Prawda, że zaskakujące? Prowadzimy wiele ważnych projektów i inicjatyw (programy dla Białorusi, wydawnictwa rocznicowe, itp.), o których aktywnie informujemy również media, ale jakoś te informacje w tych mediach się nie przebijają. Dobrze, że Pan o to pyta, bo znacząca większość obecnych tekstów o Programie Trzecim Polskiego Radia jest stworzona na podstawie tzw. anonimowych źródeł, a dziennikarze, którzy je piszą w ogóle nie zadają nam pytań. Ostatnio czytałam artykuł oparty na wypowiedziach aż siedmiu anonimowych rozmówców. Były to informacje niesprawdzone albo wręcz kłamliwe. A potem te nieprawdziwe informacje są cytowane i powielane przez innych, którzy nie mają pojęcia, jakie są fakty. Używając tzw. anonimowego źródła można napisać wszystko.
Komu zależało na szkalowaniu "Trójki", a w konsekwencji całego Polskiego Radia?
Tzw. sprawa "Trójki", to doskonały pretekst do wszczęcia akcji dyfamacyjnej (zniesławiającej – PAP) na całe Polskie Radio. Osłabione radio publiczne jest na rękę mediom komercyjnym. Przedstawione w złym świetle, może być źle odbierane np. przez reklamodawców lub ewentualnych sponsorów.
Gdyby jednak w "Trójce" nic się nie stało, media nie miałyby o czym pisać. A przecież ostatnio nastąpiła zmiana w kierownictwie programu. Stanowisko stracił dyrektor i redaktor naczelny Jakub Strzyczkowski.
Miałyby, bo robimy wiele ważnych i dobrych rzeczy. Już niedługo uruchomimy coś, czego jeszcze na polskim rynku nie było. Bardzo duży i innowacyjny projekt, którego szczegółów nie chcę jeszcze ujawniać. Natomiast, powodem odwołania poprzedniego dyrektora były poważne naruszenia regulaminu pracy i regulaminu organizacyjnego Polskiego Radia. Gdybym, jako prezes zarządu przymknęła na to oko, dopuściłabym się zaniedbania i naraziła na zarzut braku właściwego nadzoru , naruszyłabym regulaminy wewnętrzne spółki. Proszę pamiętać, że Polskie Radio jest spółką i podlega kodeksowi prawa handlowego. Przyczyny odwołania pana Jakuba Strzyczkowskiego były poważne i wyłącznie merytoryczne. Podczas jednego z posiedzeń Rady Programowej zadano mi pytanie, skoro zarzuty były tak poważne, dlaczego nie został on zwolniony w trybie dyscyplinarnym. Pan Jakub Strzyczkowski był i jest świetnym dziennikarzem z doskonałym warsztatem radiowym. Powodem odwołania były jednak jego działania w okresie, kiedy pełnił funkcję dyrektora. Zarzuty są typowo zarządcze. Został odwołany ze stanowiska, a nie zwolniony z pracy i dostał ofertę kontynuowania pracy dziennikarskiej. Chciałabym, aby tacy fachowcy, jak on pracowali w radiu. Ja po prostu chcę mieć dobry program.
Jakie zarzuty były wobec dyrektora Strzyczkowskiego?
Jako odpowiedzialny pracodawca, szanujący pracowników oraz przepisy prawa nie mogę podać szczegółów.
Problemy z "Trójką” nie zaczęły, ani nie skończyły na odwołaniu poprzedniego dyrektora. Z programu odeszło kilkoro znanych dziennikarzy.
To były ich decyzje. Natomiast zmiany są nieodłącznym elementem życia. Tymczasem w "Trójce” od kilkudziesięciu lat nic się nie zmieniało, także w sensie osobowym. Te same osoby prowadziły w ten sam sposób te same audycje. I tak przez 40 lat. W końcu trzeba wziąć pod uwagę, że zmieniają się słuchacze i ich preferencje, że konkurencja cały czas coś zmienia i wprowadza nowości, że nie przychodzą nowi młodsi słuchacze i w konsekwencji spada słuchalność. W tej sytuacji trzeba sobie zadać pytanie: jeżeli coraz mniej osób słucha naszego programu, to może trzeba coś w nim zmienić?
Czy kierownictwo i dziennikarze nie proponowali zmian?
Nie było tam takiego myślenia. A na sugestie, że trzeba coś zmienić, bo spada słuchalność, właściwie nie było żadnej reakcji. A teraz słyszymy: T"o jest nasz domek. Oddajcie nam naszą "Trójkę"”. Ale przecież Program Trzeci nie jest własnością żadnej grupki pracowników. Program Trzeci to radio publiczne. Cieszę się, jeżeli pracownicy mają poczucie wspólnotowości, dobrze pojętej korporacyjności, ale nie na zasadzie, że jest to "nasza własność i my jej nie oddamy”.
A dyrektor Strzyczkowski nie zaproponował zmian?
Działanie poprzedniego dyrektora polegało na odgrzewaniu starego formatu, który już wcześniej tracił słuchalność. Nie było nowych pomysłów, nowej całościowej koncepcji anteny. W dodatku od dawna w Trójce na przykład młodzi twórcy, młodzi muzycy praktycznie nie mieli szans, aby zaistnieć na antenie. Jak przychodzili do Programu Trzeciego, a nie byli związani z kilkoma dużymi wytwórniami płytowymi, to nie mieli możliwości zaprezentowania swojej muzyki. Mnie natomiast zależy, żeby młodzi artyści mieli dostęp do radia, w tym także do Programu Trzeciego.
W "Trójce” jest już nowy dyrektor. Jaki program będzie tworzył? Jakiego programu pani od niego oczekuje? Czy część audycji pozostanie? Czy będzie np. trójkowa lista przebojów?
Program będzie miał charakter muzyczno-rozrywkowo-kulturalny z naciskiem na muzykę i i kulturę. Nie znaczy to, że nie będzie publicystyki, czy polityki. Zostaje np. "Salon polityczny”", "Śniadanie polityczne". Z urlopu wraca pani redaktor Beata Michniewicz. Będzie więcej muzyki, inna grana rano, inna popołudniu, inna również wieczorem, a także pasma autorskie. Dyrektor Michał Narkiewicz-Jodko wraz z zespołem finalizują pracę nad nową ramówką i wkrótce ogłosi szczegóły.
A którzy dziennikarze i prezenterzy z poprzedniego zespołu pozostają?
Swoje programy będą mieli m.in.: Piotr Baron, Grzegorz Hoffmann, Wojciech Ossowski, Marek Wiernik, Łukasz „Ciechan” Ciechański. Toczą się jeszcze rozmowy z kilkoma osobami. Wolałabym na razie nie informować o nich. Chcę podkreślić, że o pracę w Trójce stara się bardzo dużo młodych osób związanych z rynkiem muzycznym, na przykład z jazzem, ale także - co jest znamienne - dziennikarze radiostacji komercyjnych. Proszę zwrócić uwagę, że dyrektorem Programu Trzeciego jest szef Agencji Muzycznej Polskiego Radia. To pokazuje kierunek, w którym chcemy iść. Zależy nam na promocji młodych twórców.