Już wiele lat temu naukowcy stwierdzili, że kariera szkolna malucha zależy nie od poziomu jego IQ, ale od tzw. funkcji wykonawczych. Pod tą suchą nazwą kryje się cały zestaw umiejętności pozwalających dziecku m.in. uczyć się bardziej efektywnie. Są to: samokontrola, korzystanie z tzw. pamięci roboczej (dzięki niej dziecko pamięta np. polecenia nauczyciela) oraz umiejętność dostosowania się do zmieniających się okoliczności.

Reklama

Co się dzieje, jeśli wyżej opisane mechanizmy szwankują u malucha? Gdy dziecko zacznie chodzić do szkoły, może mu zostać przyklejona łatka łobuza. Albo - co obecnie zdarza się coraz częściej - może zostać u niego zdiagnozowane ADHD (tzw. zespół nadpobudliwości psychoruchowej). Jednak takie rozpoznanie nie zawsze jest trafne. Jeśli bowiem maluch nie potrafi skupić się na nauce lub nie może usiedzieć spokojnie przy obiedzie, ale jednocześnie przez godzinę z zapamiętaniem gra na konsoli, wcale nie ma ADHD. Tylko problemy z koncentracją i samokontrolą.

Uporać się z tego typu kłopotami pomaga właśnie "Tools of the Mind" (ang. "Narzędzia umysłu") - program opracowany 12 lat temu przez amerykańskie specjalistki od psychologii rozwojowej. Teraz grupa naukowców kierowana przez prof. Adelę Diamond z kanadyjskiego University of British Columbia potwierdziła, że "Tools of the Mind" rozwija u najmłodszych funkcje wykonawcze.

Na czym polega jego stosowanie? "Tools of the Mind" to zestaw prostych ćwiczeń do wykorzystania w każdym przedszkolu. Jedno z podstawowych to dziecięca zabawa na niby. Każdy się tak kiedyś bawił: "Ja jestem sprzedawczynią, a ty przychodzisz do mojego sklepu kupić lizaka". Rolą nauczyciela jest pokierowanie dziećmi tak, by przed rozpoczęciem zabawy zaplanowały jej scenariusz - tzn. uzgodniły, co kto ma zrobić i jak się może zachowywać. Potem, w czasie odgrywania scenek, dzieci powinny trzymać się ustalonego planu. Dzięki temu przedszkolaki ćwiczą pamięć - bo muszą odwoływać się do "scenariusza", oraz samokontrolę - ponieważ rola zmusza ich do określonego rolą sposobu postępowania.

Reklama

Inne ćwiczenie - wspólne czytanie - polega na tym, że dzieci pracują w parach. Każda z nich dostaje książeczkę z obrazkami. Maluchy mają na zmianę opowiadać jeden drugiemu historyjkę opartą na kolejnych rysunkach. Oczywiście początkowo wszystkie dzieci chcą opowiadać, a nie słuchać. Dlatego nauczyciel rozdaje im symboliczne obrazki: ucha i ust. Maluch, który otrzyma usta, może mówić, a ten, który ma ucho, ma słuchać. W ten sposób dziecko uczy się cierpliwości i pozostawania w swojej roli.

Zalety "Tools of the Mind" wykazały specjalne testy. Program porównywano z innym zestawem ćwiczeń edukacyjnych. Każdy z nich losowo przydzielono do jednej z ok. 20 klas w szkołach biorących udział w badaniu. Po dwóch latach przetestowano 147 przedszkolaków w wieku pięciu lat. I okazało się, że dzieci, w których przedszkolach stosowano "Tools of the Mind", wypadły w badaniu znacznie lepiej. Były bardziej skoncentrowane i lepiej radziły sobie z elementami rozpraszającymi uwagę.

"Tools of the mind" ma jeszcze inne dobre strony. Jak podkreśla prof. Adela Diamond, nie wymaga on wysokich nakładów finansowych ani specjalnego sprzętu. Wystarczy tylko odpowiednie przeszkolenie nauczycieli lub rodziców.

Reklama

Zasady programu można bowiem wykorzystać również do zabaw z dzieckiem w domu. Profesor Diamond gorąco zachęca do tego rodziców. Podpowiada też inny sposób rozwijania pociechy. Jest to oczywiście czytanie na głos, jak zaznacza uczona - na początku bez pokazywania maluchom obrazków. "To sprawi, że dziecko będzie musiało uruchomić wyobraźnię".

"Funkcji wykonawczych rzadko się uczy, tymczasem da się to zrobić już w przedszkolu" - podsumowuje kanadyjska uczona. Jej zdaniem odpowiednia edukacja kilkulatków może zmniejszyć liczbę diagnoz ADHD u dzieci w wieku szkolnym.

Samo czytanie książek nie wystarczy

AGNIESZKA SZYMCZAK: Mówi się, że praca z dziećmi w przedszkolach lepiej przygotowuje je do wyzwań, jakie szykuje dla nich szkoła. Czy to oznacza, że maluch, który chodzi do przedszkola, będzie się szybciej rozwijał niż ten spędzający czas w domu z mamą lub babcią?

AGNIESZKA WOJNA: W większości przypadków tak. Oczywiście kontakt z rodzicem jest dla dziecka bezcenny. Pamiętajmy jednak, że liczy się nie tyle ilość, ile jakość wspólnie spędzanego czasu. W przedszkolach jest zwykle realizowany jakiś program edukacyjny. Natomiast w domu dzieci zwykle po prostu towarzyszą matkom, które zajmują się sprzątaniem, gotowaniem... Często są to kobiety nieaktywne zawodowo, gorzej wykształcone. Wydaje się, że wystarczy, iż z dzieckiem po prostu przebywają.

Nie wystarczy?

Jeśli nie mają pomysłu, jak je rozwijać (np. przez odpowiednio poprowadzoną zabawę), to nie. Widać to nawet na przykładzie tych rodziców, którzy starają się poświęcać maluchom więcej uwagi. Nawet jeśli czytają dzieciom książki, często nie umieją robić tego we właściwy sposób - np. nie potrafią zadawać dodatkowych pytań, tak by pobudzać ciekawość i wyobraźnię. Nie można trzylatka nieustannie zagadywać o to, gdzie na obrazku w jego ulubionej książeczce jest babcia. Trzeba go zapytać, dokąd babcia idzie, jak jest ubrana, jak ubrałaby się, gdyby było zimno, itp.

Program "Tools of the Mind" rozwijający umiejętność uczenia się u przedszkolaków wydaje się prosty i łatwy do wprowadzenia chyba w każdym przedszkolu.

To jest jego duży atut. System edukacji przedszkolnej bardzo boi się dużych zmian, które wymagałyby wysokich nakładów finansowych, np. na wyposażenie sal, zakup sprzętu, szkolenia dla nauczycieli. Jest jeszcze jeden problem - wprowadzeniu spójnego programu edukacyjnego paradoksalnie przeszkadza nadmiar zajęć dodatkowych, jakie oferowane są obecnie w wielu przedszkolach.

To chyba dobrze, jeśli przedszkolak może chodzić na plastykę czy muzykę?

Owszem, dobrze. Tylko że bardzo często gimnastyka, rytmika, lekcje angielskiego są dodatkowo płatne. A wielu rodziców na to nie stać. Inny kłopot polega na tym, że specjalistyczne zajęcia prowadzą różne osoby. Powoduje to, że przedszkolanka przestaje być wychowawcą, a jej praca sprowadza się do roli baby-sittera. W rezultacie widać, że najwięcej pożytku z programów takich jak "Tools of the mind" byłoby w przedszkolach uboższych, gdzie dodatkowych zajęć po prostu nie ma

*Agnieszka Wojna jest pedagogiem z Wyższej Szkoły Pedagogicznej ZNP