13-letni Michał, który chodzi teraz do gimnazjum w małym miasteczku na Mazowszu, był od dziecka bardzo ruchliwy, prawdziwe żywe srebro. Problemy zaczęły się w pierwszej klasie podstawówki. Zdiagnozowano u niego ADHD, czyli zespół nadpobudliwości psychoruchowej, ale nauczyciele uznali, że dziecko nie nadaje się do normalnej szkoły. Zaproponowali, by oddać go do szkoły specjalnej albo przenieść na nauczanie indywidualne w domu.

Reklama

Przeciwny takiemu rozwiązaniu był psychiatra, ale dyrekcja szkoły nie chciała się pogodzić z jego opinią i... wystąpiła do sądu, by nadpobudliwe dziecko przenieść do placówki opiekuńczo-wychowawczej. Sąd na szczęście sprawę umorzył.

>>> Dzieci z ADHD nie są leczone

Rodzice dzieci z ADHD przechodzą gehennę

Takich historii jest mnóstwo. Dzieci z ADHD są dla polskiej szkoły wielkim problemem - bo nie są w stanie usiedzieć w ławce, przeszkadzają w lekcjach, zaczepiają innych uczniów. Nauczyciele nie potrafią sobie z nimi poradzić. Zdarzają się przypadki, że szkoły kompletują specjalne teczki, by wykazać, że dziecko jest zdemoralizowane, a potem kierują sprawy do sądów rodzinnych.

Rodzice dzieci z ADHD są nieustannie wzywani do szkoły, a niektórzy muszą nawet zrezygnować z pracy. "Znam matkę, która chodziła z synem do szkoły. Podczas lekcji siedziała pod klasą i czekała, aż skończy zajęcia. Zdumiewające było to, że sama uważała, że to całkiem normalna sytuacja" - opowiada Agata Majda, pedagog i wiceprezes Polskiego Towarzystwa ADHD.

Często zdesperowani rodzice słyszą, że ich pociecha nie nadaje się do szkoły. "Przychodzą do mnie i opowiadają, że dyrektor szkoły orzekł, iż ich dziecko powinno pójść do placówki specjalnej. To absolutnie bezzasadne, jeżeli nie ma orzeczenia o upośledzeniu" - opowiada dyrektorka szkoły specjalnej na warszawskiej Pradze.

Reklama

Jednak najczęściej stosowanym rozwiązaniem jest nauczanie indywidualne. Pedagodzy przyznają, że nawet 80 procent dzieci ze zdiagnozowanym ADHD, które trafiają do poradni psychologiczno-pedagogicznych, dostaje orzeczenie o konieczności nauki w domu. Z reguły bez żadnych podstaw prawnych.

Specjaliści: odizolowanie dziecka z ADHD to najgorsze rozwiązanie

Specjaliści nie mają tymczasem wątpliwości, że to najgorsze możliwe rozwiązanie. "Dziecko zostaje wyrwane ze swojego środowiska, traci umiejętność funkcjonowania w grupie. I tak ma kłopoty w relacjach społecznych, a tok indywidualny jeszcze to pogłębia" - ostrzega Halina Kantor, prezes stowarzyszenia Niezwykłe Dzieci.

Tak było w przypadku Łukasza, który już po kilku miesiącach w pierwszej klasie został skierowany na nauczanie indywidualne i pozostał na nim... przez 9 lat. "Jest inteligentny, ale musiał siedzieć w domu. My zaś byliśmy nieświadomi, że zgadzając się na to, wyrządziliśmy mu krzywdę. Miał spore zaległości w przerabianiu materiału. Ale stało się coś znaczenie gorszego - syn zdradza objawy fobii społecznej: boi się wyjść do sklepu, do kościoła, a nawet do pizzerii, bo tam jest za dużo ludzi" - mówi matka Elżbieta Lech.

A Katarzyna Orkisz, pedagog zajmująca się ADHD, potwierdza: dzieci nauczane w domu często odczuwają to jako karę, czują się odrzucone. "To normalne, bystre dzieciaki i nie rozumieją, dlaczego są zamknięte jak w więzieniu" - mówi Orkisz.

Dlaczego więc rodzice godzą się na taką formę nauczania? Bo są poddawani nieustannej presji ze strony szkoły. Uległa jej mama Piotra. Problemy zaczęły się, kiedy syn był w IV klasie. Chłopiec był hałaśliwy, nieustannie walczył o swój autorytet, czasem wdawał się w bójki. "Po jednej z awantur dostał bardzo dotkliwą karę od nauczycieli: nie pojechał na wymarzoną, planowaną od miesięcy wycieczkę. To był dla niego potworny cios" - opowiada Małgorzata. Pani pedagog, choć była to szkoła prywatna, delikatnie sugerowała, że nie ma w niej miejsca dla dzieci chorych. Ostatecznie chłopca skierowano na nauczanie indywidualne, a matka musiała zrezygnować z pracy.

Po roku podjęła próbę przywrócenia chłopca do szkoły. "Pani wychowawczyni była przerażona, że będzie miała w klasie ADHD-owca. Sugerowała, że będzie lepiej, by dalej siedział w domu. Nie zgodziliśmy się" - opowiada matka. Chłopiec wrócił do podstawówki i skończył ją z czerwonym paskiem.

Nikt nie uczy nauczycieli, jak postępować z nadpobudliwymi dziećmi

Problem polega na tym, że nikt nie uczy przyszłych nauczycieli, jak mają postępować z dziećmi z ADHD. "Nie mają żadnych zajęć w czasie studiów, które by ich praktycznie przygotowywały do pracy z dziećmi z takimi problemami. Trafiają do mnie młodzi nauczyciele z płaczem, że są w kropce i nie wiedzą, co robić, bo jeden uczeń zupełnie rozbija im zajęcia" - mówi psycholog Urszula Moszczyńska.

Również Ministerstwo Edukacji przyznaje, że nie ma specjalnych zasad postępowania z uczniami z ADHD. "Takie dziecko powinno uczyć się tak jak jego rówieśnicy. Może być kierowane na nauczanie indywidualne, ale nie powinno" - powiedziano nam w biurze prasowym resortu. Tymczasem problem będzie narastał, bo - jak wynika ze statystyk - w Polsce od 3 do 7 procent dzieci ma ADHD.

Są jednak szkoły, które sobie z nim poradziły. "Mieliśmy nadpobudliwego ucznia, z którym były ogromne kłopoty. Dlatego zdecydowaliśmy się na zajęcia z psychologami, którzy wyszkolili nauczycieli, jak mają z nim postępować. A zasady są proste: nie wolno karać ani piętnować za objawy choroby. Tylko jak najwięcej chwalić. Chłopak jest teraz w IV klasie, świetnie sobie daje radę" - mówi dyrektor Jan Orzeł, dyrektor podstawówki w Sandomierzu.