By poznać społeczne zwyczaje wymarłych dawno drapieżników, naukowcy udali się na wykopaliska do Rancho La Brea w Kalifornii, gdzie już wcześniej odnajdywano szczątki jednego z gatunków tygrysa szablozębnego - Smilodon fatalis. Ze względu na wielką ilość tygrysich szczątków naukowcy przypuszczali, że zwierzęta te mogły wieść stadne życie, podobnie jak współczesne lwy. Zdaniem badaczy, grupki drapieżców mogły być wabione w to miejsce odgłosami zwierząt, uwięzionych w zagłębieniach wypełnionych naturalnym asfaltem.
By zweryfikować swoje przypuszczenia dotyczące zwyczajów prehistorycznych drapieżników, badacze postanowili przeprowadzić eksperyment w kilku afrykańskich rezerwatach przyrody. Pośród traw sawanny naukowcy porozstawiali głośniki, z których dobiegały odgłosy skamlących antylop. Jak się okazało, 84 proc. zwabionych zawodzeniem zwierząt stanowiły lwy oraz hieny, czyli stadni mięsożercy. Samotne drapieżniki przychodziły o wiele rzadziej. Podobnie musiało się dziać wokół asfaltowych dołów w Kalifornii. Z analiz szczątków wynika, że w pobliże naturalnych pułapek najczęściej przychodziły stadnie żyjące wilki Canis dirus oraz tygrysy szablozębne.
"Dotychczas Smilodon fatalis stanowił dla nas wielką tajemnicę i niemal nic nie było wiadomo o jego zwyczajach i zachowaniu" - mówi w wywiadzie dla BBC dr Chris Carbone z Zoological Society of London. "Te badania pozwalają nam sądzić, że tygrysy szablozębne nie były raczej samotnymi zwierzętami, ale żyły i polowały w grupach" - podsumowuje.
Prehistoryczne kotowate z gatunku Smilodon fatalis zniknęły z obszaru Ameryki Północnej przed ok. 11 tysiącami lat. Dorosłe osobniki osiągały wysokość ok. jednego metra i długość dwóch metrów. Ze względu na swoje długie mierzące kilkanaście centymetrów kły, zwierzęta te często określa się mianem tygrysów szablozębnych. Jednak w rzeczywistości, te prehistoryczne kotowate nie były spokrewnione ze współcześnie żyjącymi tygrysami.