Zoja cały czas ma ochotę na zabawę. To wskakuje na drzewo, a to goni za rzuconą piłką. By w tych szaleństwach nie czuła się osamotniona, do towarzystwa dostała rówieśnicę - suczkę owczarka niemieckiego o imieniu Frida. Teraz zwierzęta mieszkają razem na wybiegu, są też dwa razy dziennie na smyczy wyprowadzane na spacery, podczas których czarują swoim urokiem zwiedzających ogród.

Reklama

Maleńka Zoja trafiła pod opiekę człowieka, bo jej matka, tygrysica o imieniu Ratu, karmiła swoją jedynaczkę tylko przez pierwsze trzynaście dni po urodzeniu. Potem skończył się jej pokarm i aby maleństwo przeżyło, musieli zająć się nią ludzie. "Zwierzęta oddzielamy od rodziców tylko w ostateczności, gdy ich matka albo nie potrafi, albo nie chce się nimi opiekować" - mówi DZIENNIKOWI Maria Krakowiak, szefowa działu drapieżników w stołecznym ogrodzie. Choć Zoja została uratowana, to nie może trafić z powrotem do matki, bo "przesiąkła" już zapachem człowieka i dorosła tygrysica nie poznałaby jej i mogłaby ją nawet zabić.

Pierwsze miesiące życia mała tygrysia sumatrzańska spędziła w domu opiekunki Katarzyny Jaślan. Tu co dwie godziny karmiona była mlekiem z butelki. Za każdym razem obowiązkowo poddawana była też masażowi brzuszka, bo w naturze tygrysice po każdym jedzeniu liżą tak swoje młode. "I tak Zoja była dla mnie łaskawa, bo domagała się jedzenia tylko od godziny 6 do 22, a w nocy pozwalała mi spać" - opowiada opiekunka zwierzęcia.

Dopiero niedawno, gdy tygrysica zaczęła ostro psocić w domu, trafiła na wybieg w zoo i dostała towarzyszkę zabaw. "Po raz pierwszy wychowujemy tygrysicę z psem. Nie chcemy, aby się nudziła, ale też zależy nam, żeby za bardzo nie przyzwyczajała się do ludzi" - tłumaczy w DZIENNIKU Katarzyna Jaślan.

Reklama

Choć oba zwierzaki są niemal w tym samym wieku, to na spacerze widać, że pies jest już znacznie bardziej dojrzały. Frida uważnie obwąchuje okolicę, reaguje na wołanie, interesuje się otoczeniem. Tymczasem Zoi nie interesuje nic poza zabawą: co chwila przyczaja się i skacze na głowę swojej towarzyszce. W tych międzygatunkowych zapasach tygrysica przeważnie jest górą. Choć nieco mniejsza, to już widać po nieproporcjonalnie dużych łapach, że będzie to ogromne i silne zwierzę. Gdy znudzi się Fridą zaczepia ludzi. Na razie jej kąsania i drapnięcia nie bolą, ale już za kilka miesięcy nie będzie mogła mieć kontaktu z ludźmi. Dorosły tygrys nawet w zabawie może poważnie zranić człowieka.

Jednak na razie Zoja spędza czas z ludźmi i psem. Dwa razy dziennie chodzi na smyczy na spacery po zoo. Spotyka na nich całe wycieczki dzieci i dorosłych chętnych do głaskania małego tygrysa. Nic dziwnego - jej futro jest delikatniejsze niż domowego kociaka. Opiekunki nie pozwalają wszystkim na głaskanie zwierzęcia, ostrzegając że może być niebezpieczne. Nie muszą zresztą długo przekonywać: wystarczy, że Zoja akurat rzuci się z pazurami na Fridę.

"Pies osiąga dojrzałość w wieku jednego roku. Tygrys, gdy ma trzy, cztery lata" - mówi Maria Krakowiak. Na razie pies z kotem spędzają ze sobą cały czas, rozdzielane są tylko w porze karmienia. "Tygrysy podczas posiłków nie tolerują obecności nikogo. Mała Zoja mogłaby już na poważnie zaatakować Fridę, gdyby ta podeszła do jej miski" - mówi Jaślan.

Reklama

Utrzymanie Zoi przy życiu i jej odchowanie to dla warszawskiego zoo wielki sukces, nawet większy niż wychowanie na butelce małego niedźwiedzia polarnego Knuta w berlińskim zoo. Bo tygrysów sumatrzańskich żyje na wolności góra pół tysiąca i nie wszystkie ogrody zoologiczne pochwalić się mogą sukcesami w ich rozmnażaniu. Przed rokiem Ratu, sama wychowana przez człowieka, także urodziła małą tygrysiczkę, ale odrzuciła ją już po ośmiu dniach. Maleństwo o imieniu Wiosna nie przeżyło.

Zoja na szczęście nie podzieli jej losu. Dziś waży 11 kilogramów i jeśli nadal będzie tak szybko rosła, za miesiąc, dwa rozstanie się z Fridą. Dla dobra suczki, bo mała tygrysica już niedługo może ją dotkliwie poturbować. A gdy Zoja skończy rok, o jej dalszym losie zdecyduje europejski koordynator hodowli gatunku: znajdzie dla niej nowy ogród zoologiczny, w którym tygrysica spróbuje założyć własną rodzinę. Ale wówczas Warszawie najprawdopodobniej będzie się można cieszyć kolejnym małym tygrysem, bo Andy - dorosły sumatrzański tygrys i ojciec Zoi - właśnie zaczął zalecać się do Ratu.