Recesja czy nie Charles Simonyi nie mógł oprzeć się pokusie i po raz drugi kupił bilet na kosmiczne wakacje. By móc spędzić dwutygodniowy urlop na orbicie, amerykański miliarder poświęcił 35 milionów dolarów. Kto jak kto, ale Simonyi dobrze wiedział, że ten wydatek się opłaca. Informatyk, któremu zawdzięczamy kilka flagowych aplikacji Microsoftu, już raz - dwa lata temu - miał okazję wypoczywać na orbicie. Zapłacił wówczas nieco mniej, bo "jedynie" 25 milionów dolarów.

Reklama

Prócz niewątpliwej fascynacji przestrzenią kosmiczną na decyzję Charlesa zapewne wpłynął fakt, że być może jest to ostatnia okazja, by polecieć na orbitalne wczasy. W związku zezbliżającym się wycofaniem wahadłowców NASA z użytku oraz licznych prac, jakie trzeba jeszcze wykonać na wciąż nieukończonej Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, Rosyjska Agencja Kosmiczna wstrzymuje przewożenie kosmicznych turystów na orbitę. NIe jest wykluczone, że ostatnim, który skorzysta z usług Rosjan, będzie właśnie Simonyi.

"Teraz albo nigdy" - zauważa celnie bogacz i dodaje, że - abstrahując od decyzji Rosjan - jest to jego ostatnia kosmiczna podróż. I to bynajmniej nie z powodów finansowych. "Po prostu nie staję się coraz młodszy" - stwierdza 60-latek. Będzie jednym ze starszych ludzi, którzy polecieli w kosmos - rekordzistą jest astronauta NASA John Glenn, który wyruszył w ostatnią wyprawę w wieku 77 lat.

Drugi, chyba ważniejszy powód, to obietnica, jaką komputerowy geniusz złożył swojej 28-letniej żonie. Simonyi poinformował wybrankę o swoich planach, jeszcze gdy byli narzeczeństwem. I choć pochodząca ze Szwecji Lisa okazała mu "wielkie wsparcie, jednak chyba to była granica. I jednorazowy wyjątek".

Statek Sojuz z Simonyim na pokładzie wystartował dzisiaj, około 1 polskiego czasu. Wraz z turystą na orbitę lecą rosyjski kosmonauta i amerykański astronauta. Zgodnie z planem Sojuz ma przycumować do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej w sobotę.