"Zeszłe lato było upalne i wilgotne, idealne dla ślimaków. Były wszędzie. Ciągle na nie nadeptywałam, a one zjadały moje sadzonki ziemniaków" - opowiada Oriole Parker-Rhodes (59), mieszkanka wyspy Anglesey w północno-zachodniej Walii. Parker-Rhodes od lat prowadzi naturalną kuchnię. Wcześniej do swoich dań dodawała szczaw i pokrzywę, które, jak mówiła, są zdrowe i pożywne. Ale, jak twierdzi, ślimaki, które dla większości ogrodników są plagą, również stanowią część przyrody. Dlatego postanowiła się ich pozbyć ze swojego ogródka w równie naturalny sposób - przygotowując z nich potrawki. Na swoim blogu pisze jak się do tego zabrać: ślimaki należy złapać i trzymać w wiadrze przykrytym pończochą przez tydzień. W tym czasie należy podawać im wodę, sałatę, cebulę i suchy chleb, aby przez ten czas pozbyły się piasku z przewodu pokarmowego. Następnie, przez 48 oczyścić ich organizm nie podając im jedzenia. Po takiej kwarantannie ślimaki gotowe są do jedzenia. Należy sprawić, by całkowicie schowały się w skorupce, a potem wrzucić je do wrzątku i gotować przez pięć minut. Tak przygotowane można wyjąc ze skorupki, umyć i znów gotować przez godzinę, aż będą miękkie.
Parker-Rhodes podaje je z czosnkiem i pietruszką lub z sosem maślanym. "To bardzo dobre mięso. Ma dużo białka i mało tłuszczu. Może być nawet lepsze niż wołowina" - dodaje.
Sposobu przyrządzania ślimaków nie polecamy, ale pomysł pani Parker-Rhodes odnotowujemy jako ciekawostkę.