"To nie koniec. W latach 2027-2032 chcemy zbudować na Księżycu bazę, z której będą startować rakiety. To z niej wyruszymy na podbój Marsa" - dumnie poinformował szef Rosyjskiej Agencji Kosmicznej Anatolij Perminow. Dodał on, że Roskosmos już pracuje nad programem bezzałogowych lotów na Księżyc. Ich celem jest znalezieniem najlepszego miejsca do lądowania kosmonautów i budowy pierwszej bazy na Srebrnym Globie.

Reklama

W zgodnej opinii ekspertów ogłoszenie tak ambitnego programu to znak, że prezydent Władimir Putin chce uczynić następny krok na drodze do przywrócenia Rosji statusu światowego mocarstwa. Szczególnie, że podobne plany mają też Stany Zjednoczone i Chiny. "Programy podboju kosmosu zawsze wiązały się z polityką. To dzięki nim państwa pokazują światu swoją potęgę, bo tylko nieliczne są w stanie podjąć próbę kolonizacji innych planet" - tłumaczy w rozmowie z DZIENNIKIEM Jurij Karasz z Rosyjskiej Akademii Kosmonautyki.

Zgadza się z tym Peter Brookes, ekspert ds. bezpieczeństwa narodowego w Heritage Foundation, który jednak powątpiewa w rosyjskie zamierzenia. "Jest to przedsięwzięcie wyjątkowo kosztowne. Nie wiem, czy Moskwę na nie stać" - mówi DZIENNIKOWI. Z obliczeń amerykańskiej agencji kosmicznej NASA wynika, że program Apollo - którego ukoronowaniem było lądowanie na Księżycu w 1969 roku - kosztował prawie 20 mld dolarów. W przeliczeniu na dzisiejsze ceny byłoby to ponad 100 mld dolarów. "Jeśli chcemy być mocarstwem, to nie możemy na tym oszczędzać. Zresztą mamy pieniądze" - odpowiada Karasz. Dzięki wysokim cenom ropy od kilku lat Rosja nie ma problemu z finansami.

Ale zdobywany w ten sposób prestiż to tylko jedna z przyczyn ekspansji. Rosja zamierza się włączyć w wyścig po złoża cennych surowców. Jednym z nich jest hel-3 określany jako paliwo przyszłości. Geolodzy szacują, że na Ziemi jest go tylko około 10 kg. Natomiast próbki skał przywiezionych przez Amerykanów i Rosjan z Księżyca wskazują, iż znajdują się tam duże ilości tego pierwiastka. Najprawdopodobniej występuje on też na Marsie.

Reklama

Hel-3 to doskonałe źródło czystej energii, bo przy jego syntezie jądrowej z deuterem nie powstają szkodliwe odpady, jak to ma miejsce w reaktorze na pluton czy uran. Jest przy tym ogromnie wydajny - według danych amerykańskiego Instytutu Nauk Planetarnych 25 ton helu-3 zapewniłoby energię elektryczną dla Stanów Zjednoczonych na cały rok.

Dlatego to właśnie Stany Zjednoczone jako pierwsze stanęły do wyścigu o przejęcie kontroli nad zasobami helu-3 na Księżycu. Później Chiny ogłosiły, że planują uruchomienie pierwszej kosmicznej kopalni ok. 2020 roku. Teraz w ich ślady idzie putinowska Rosja.

Według ekspertów prace nad budową reaktorów na hel-3 trwają i pozyskiwanie w ten sposób energii jest kwestią czasu. Zdają sobie sprawę z tego rządy w Waszyngtonie, Moskwie i Pekinie. Nie szczędzą więc pieniędzy na podbój kosmosu, tym bardziej że znane złoża ropy naftowej i gazu ziemnego wyczerpią się za kilkadziesiąt lat.