Nikt nie ma wątpliwości, że pan Tusk również będzie twardo walczył o interesy Polski - natomiast będzie to czynić z mniejszą dozą urazy i bagażu historii, co do niedawna było znakiem rozpoznawczym polskiej polityki zagranicznej.
Sprawy doszły do zenitu podczas czerwcowego szczytu UE w Brukseli, który rozpoczął się i zakończył konfrontacją z Warszawą, przede wszystkim w związku z retorycznym przypomnieniem Niemcom o krzywdach wyrządzonych Polsce podczas drugiej wojny światowej. Pod koniec szczytu kanclerz Niemiec Angela Merkel była tam prawie nieobecna, ponieważ starała się prowadzić dwustronne negocjacje z polskim premierem i prezydentem. Dyplomaci mamrotali pod nosem, że ani jeden, ani drugi polski przywódca nie rozumie w pełni szczegółów kwestii będących przedmiotem dyskusji.
Z tych to właśnie powodów pozostałe kraje UE z zadowoleniem przyjęły powstanie nowego polskiego rządu w przekonaniu, że będzie on bardziej stabilny i administracyjnie kompetentny.
W Brukseli Tusk jest szeroko postrzegany jako osoba, z którą da się współpracować. Oczekuje się tu, że zacznie naprawiać stosunki na linii Warszawa-Berlin, które są chyba najtrudniejsze spośród wszystkich bilateralnych relacji wewnątrz Unii. Jak to ujął nowy polski premier, zwracając się do zagranicznych dziennikarzy: "Stosunki polsko-niemieckie nie wymagają jakiegoś radykalnego przełomu, ale wymagają większego zaufania i otwartości". Poprawie ulegną prawdopodobnie również stosunki z Brukselą, zwłaszcza jeżeli uda mu się wygładzić sprawę ratyfikacji kontrowersyjnego traktatu reformującego. Choć może się to okazać zadaniem trudnym z uwagi na toczący się w Polsce spór w sprawie karty praw podstawowych".
Bruksela oczekuje jednak, że traktat ten zostanie podpisany w przyszłym miesiącu w Lizbonie oraz wyczuwa, że narodowe stolice - w tym także Warszawa - są już w większości wyczerpane trwającymi od pięciu lat negocjacjami i pragną tę sprawę zakończyć.
Stolice Europy Zachodniej są także ciekawe, czy Radosławowi Sikorskiemu uda się przywrócić polskiej służbie zagranicznej jej wcześniejszą reputację jako służby cechującej się profesjonalizmem, nadszarpniętą pod podwójnym przywództwem Kaczyńskich. W wielu zachodnich stolicach panowało przekonanie, że poprzednia administracja dokonuje czystek wśród weteranów polityki zagranicznej z uwagi na ich polityczną przeszłość, powierzając niektóre ambasady niedoświadczonym kolesiom z PiS. "Poczekajcie, aż Sikorski zacznie mianować ambasadorów" - stwierdził pewien dyplomata w wypowiedzi dla "International Herald Tribune", przewidując spór z prezydentem. "Kaczyński będzie chciał zastopować także i tych".
Planowane przez Sikorskiego wycofanie polskich wojsk z Iraku być może zirytuje prywatnie George'a W. Busha, ale w jego wyniku mogą się jeszcze bardziej poprawić stosunki z krajami przeciwnymi wojnie, takimi jak Francja i Niemcy. Polska prawie na pewno może żyć z krytyką ze strony będącego już na wylocie prezydenta USA, a decyzja w tej sprawie powiela jak echo decyzję o planowanym wycofaniu wojsk ogłoszoną w ubiegłym miesiącu przez premiera Wielkiej Brytanii Gordona Browna.
Bliskie stosunki Radka Sikorskiego z Wielką Brytanią prawdopodobnie przyczynią się do scementowania związków z Londynem w ramach liberalnej osi wewnątrz Unii opowiadającej się za wolnym handlem, otwartą konkurencją i dalszym rozszerzaniem UE. Nowy szef polskiej dyplomacji jest w Wielkiej Brytanii dobrze znany jako polityk oraz dziennikarz i najwyraźniej lubi ten kraj.
Jak mówi - "Brytyjskie przesłanie o jednolitym rynku, idea thatcherowska, znajduje się obecnie w samym jądrze przedsięwzięcia, jakim jest Unia Europejska". Tego liberalnego przesłania nie połknie gładko prezydent Francji Nicolas Sarkozy, możemy więc oczekiwać potyczek z Paryżem w kwestiach gospodarczych. Reprezentowany przez Sikorskiego pogląd, że „wiatr zmian w kategoriach konkurencyjności gospodarczej wieje ze wschodu” jest opinią z rodzaju tych, na myśl o których wielu francuskim politykom chodzą po plecach ciarki.
Premier Tusk oświadczył, że jego rząd będzie kontynuować politykę prounijną i skoncentrowaną na NATO, podobnie jak to miało miejsce za rządów poprzednich. Jednak to konfrontacyjny styl i realizacja tej polityki wzbudzały tak wielki niepokój wśród sojuszników Polski w ciągu ostatnich kilku lat.