Waszyngton nie jest zadowolony z zarysowanego przez premiera Donalda Tuska programu w dziedzinie bezpieczeństwa. Złożona przez niego rodakom obietnica wycofania wojsk z Iraku i podjęcia rozmów z Rosjanami w sprawie tarczy antyrakietowej nie budzą zachwytu w Pentagonie. Stany Zjednoczone rozumieją jednak, że po demokratycznych wyborach polityka państwa może się zmienić. I postarają się zachować dobre stosunki z Warszawą.

Reklama

Wiele osób w Waszyngtonie zadaje sobie teraz pytanie, czy zmiana tonu premiera Tuska i szefa dyplomacji Radka Sikorskiego w kwestii tarczy to tylko taktyka negocjacyjna przed dalszymi rozmowami. Wiadomo skądinąd, że urzędnicy w Warszawie nie byli zadowoleni z dotychczasowego przebiegu negocjacji, bo uważali, że Polska dostaje bardzo niewiele w zamian za udział w przedsięwzięciu, które naraża ją na poważne ryzyko ataku terrorystycznego.

Za rządów braci Kaczyńskich ówczesny szef Pentagonu Donald Rumsfeld odrzucił wasze żądania w sprawie zwiększonego wsparcia dla polskiego kontyngentu w Afganistanie, zwiększonej pomocy wojskowej i zainstalowania systemu rakiet Patriot 3. Najbliższa przyszłość pokaże, czy po zmianie warty zarówno w Pentagonie, gdzie rządzi teraz Robert Gates, jak i w Warszawie sytuacja zmieni się diametralnie.

Natomiast już w tej chwili wyraźnie widać, że prawdą jest to, przed czym ostrzegali niektórzy analitycy: wraz z upływem czasu różnice między "nową" i "starą" Europą w kwestiach polityki zagranicznej oraz stosunku do Stanów Zjednoczonych będą się zmniejszały. Polskim władzom członkostwo w Unii Europejskiej oraz ważna lekcja iracka kazały zrewidować dotychczasowe całkowite i bezwarunkowe poparcie dla USA.

Reklama

Styl bycia i osobiste kontakty są bardzo ważnym elementem w polityce zagranicznej, podobnie jak w biznesie i innych obszarach życia. Styl i retoryka braci Kaczyńskich, przy całej ich proamerykańskości, odstraszały niektórych waszyngtońskich decydentów. Kaczyńscy byli tu traktowani jak relikty nacjonalistycznej przeszłości. Problem polegał również na tym, że rządzący PiS i Kaczyńscy nie zdołali zbudować u siebie w kraju ogólnonarodowego poparcia dla bliskich stosunków z Waszyngtonem. Stosunków, które obejmowałyby również instalację amerykańskiej tarczy antyrakietowej na terenie Polski oraz obecność polskich wojsk w Iraku.

Pytanie brzmi teraz, jak skuteczne będą negocjacje między Warszawą i Waszyngtonem w tych dwóch sprawach. Zdaniem Janusza Bugajskiego, dyrektora działu europejskiego w waszyngtońskim Center for Strategic and International Studies, Donald Tusk i Platforma Obywatelska będą o wiele twardszymi partnerami negocjacyjnymi niż poprzednie władze. Nowy premier zostawił sobie jednak spore pole manewru - nie podał dokładnej daty wycofania wojsk z Iraku i nie powiedział jasno, czy część z nich tam nie zostanie. Poza tym będzie musiał w każdej z tych spraw dojść do porozumienia z prezydentem Lechem Kaczyńskim.

Jestem jednak głęboko przekonany, że na dłuższą metę stosunki polsko-amerykańskie nie ulegną radykalnym zmianom; jedna kadencja parlamentu nie może przecież zmienić historii i geografii kraju. Polska nadal jest wciśnięta między Niemcy i odradzającą się Rosję. Moskwa i Berlin są ze sobą w przyjacielskich relacjach i podczas gdy Berlin dąży do poprawy stosunków z Warszawą, to niechęć - by nie powiedzieć wrogość - Moskwy wobec Polski jest faktem powszechnie znanym.

Reklama

Coraz bardziej autokratyczna Rosja poszukuje nowych i w miarę niekłopotliwych wrogów, a Polska doskonale nadaje się do tej roli, jako katolicka, historycznie zwaśniona z Rosją i słabsza od niej.

Kiedy byłem w tym miesiącu w Moskwie, osoby dobrze poinformowane powiedziały mi, że data nowego Święta Jedności Narodowej, 4 listopada, została wybrana nieprzypadkowo: to właśnie tego dnia w 1612 roku Polacy zostali wypędzeni z Kremla. Nowy film pod znamiennym tytułem "1612" zamówiony przez Kreml celem wyjaśnienia Rosjanom, o co chodzi z nowym świętem, bardzo jednoznacznie ilustruje tę kwestię. Oczywiście z użyciem odpowiedniej ilości krwi na ekranie.

Polska nie powinna zapominać, że jej historycznym przeznaczeniem jest wspomaganie prozachodnich sił działających między jej wschodnią granicą, a zachodnią granicą Rosji. Litwa, Białoruś, Ukraina, a nawet Gruzja będą zatem liczyły na wsparcie Polski i z pewnością je otrzymają. Dotyczy to m.in. członkostwa Ukrainy w NATO i UE. A to dla Polski będzie oznaczać znaczną poprawę bezpieczeństwa. Aby zrealizować tę dziejową misję, Polska potrzebuje dobrych stosunków nie tylko z Unią Europejską, ale również ze Stanami Zjednoczonymi. Bo żadne inne państwo nie pomoże jej w tym tak skutecznie jak właśnie USA.