Olivier Todd, wieloletni komentator "Newsweeka" i paryskiego "L’Express", miał kiedyś odczyt w Krakowie. W kuluarach pogratulowałem mu uzdolnionego i sławnego syna. Przyjął to z widocznym zniecierpliwieniem. Widocznie już wielu takich gratulacji wysłuchał. Jego syn Emmanuel Todd stał się sławny dzięki książce „La Chute final”, w której za pomocą oryginalnej analizy dowodził, że Związek Radziecki znajdujący się wówczas (w połowie lat lat 70.) u szczytu swej potęgi zbliża się do ostatecznego upadku. Na potwierdzenie tej prognozy nie trzeba było długo czekać.

Reklama

Nigdy nie brakuje wróżbitów, nawiedzonych proroków i zmarginalizowanych malkontentów, którzy wieszczą upadek znienawidzonych potęg. Nic to jeszcze nie znaczy, że czyjeś przepowiednie się sprawdzają. Emmanuel Todd nie wróżył, on podszedł do zagadnienia ze swoim bogatym i zróżnicowanym aparatem naukowym. W punkcie wyjścia nie wiedział, do jakich dojdzie wniosków.

Oryginalność jego badań polegała na zastosowaniu analizy demograficznej tam, gdzie przeważający nurt sowietologii zadowalał się przekonaniem, że radziecki komunizm wyprodukował nowego człowieka i ten homo sovieticus miał dawać trwałość radzieckiemu systemowi. Todd wykazał bezużyteczność, a nawet szkodliwość tej interpretacji. Skłaniała ona do gromadzenia dowodów trwałości i niezmienności systemu, odwracając zarazem uwagę od zarysowujących się już znamion rozkładu. Stwierdził w konkluzji, że "spadek przyrostu naturalnego w ZSRR doprowadzi do ukształtowania się normalnego społeczeństwa zdolnego do obalenia komunizmu".

Emmanuel Todd swobodnie porusza się po wielu dziedzinach nauk społecznych; jest historykiem, demografem, socjologiem i politologiem. W jego publikacjach poglądy na procesy zachodzące w długim czasie łączą się i nawzajem objaśniają z analizami konkretnych sytuacji politycznych. Orientacja filozoficzna czyni go przeciwnikiem tożsamościowego podejścia do bytów społecznych. W świecie politycznym wszystko w gruncie rzeczy ma istnienie procesualne, wszystko się zmienia zarówno w wymiarze empirycznym, jak też pod względem wartości. Dojrzała demokracja może się prawie niepostrzeżenie stawać oligarchią i takiej przemianie podlegają obecnie Stany Zjednoczone.

Reklama

Istnieje też wiele przykładów, że systemy autokratyczne bez rewolucji i wstrząsów przechodzą ewolucyjnie do demokracji, czego Todd życzy Rosji. Mocarstwo, które przez pół wieku odgrywało rolę strażnika ładu i międzynarodowej sprawiedliwości, może stać się czynnikiem chaosu w różnych częściach świata, obalać złe rządy, aby je zastąpić jeszcze gorszymi. Na dowolność ocen skazujemy się, stosując do wydarzeń czy złożonych wielowymiarowych stanów rzeczy proste, kategorie dobra i zła. One także przemieszczają się z państwa na państwo, z ustroju na ustrój. W tej wizji płynnej rzeczywistości, kawałkowanej i usztywnianej przez kategorie językowe, można dostrzec refleksy filozofii Bergsona.

Z dzisiejszego polskiego punktu widzenia najciekawsze wydają się poglądy Emmanuela Todda na kompleks problemów wynikających ze stosunków między Stanami Zjednoczonymi i Rosją. W sposób charakterystyczny dla nowej filozofii pisze: "Jeżeli stosunek Ameryki do świata ulegnie zmianie, przechodząc od jego ochrony do potencjalnej agresji, stosunek Rosji do świata również się zmieni, przechodząc od agresji do potencjalnej ochrony innych". Utrzyma się tylko konfliktowy charakter ich wzajemnych relacji. Autor „La Chute finale” należy do plejady tych autorów europejskich i amerykańskich, którzy pesymistycznie zapatrują się na przyszłość USA.

Co sądzić o mocarstwie - pisze gdzieś - które, aby utrzymać aktualny poziom życia swoich warstw wyższych i plebsu, musi być zasilane z zewnątrz więcej niż miliardem dolarów dziennie, jak to się dzieje obecnie. Potencjał gospodarczy i militarny Stanów Zjednoczonych "jest niewystarczający, by utrzymać na dotychczasowym poziomie kontrolę i eksploatację naszego globu". Ponadto ideologia Ameryki "traci swój uniwersalistyczny charakter i nie pozwala już w równy sposób traktować ludzi i narodów, zarówno by zapewnić im pokój i dobrobyt, jak też by ich eksploatować" - pisze Todd w książce "Schyłek imperium. Rozważania o rozkładzie systemu amerykańskiego".

Reklama

Z uwagą czyta on książki Zbigniewa Brzezińskiego i tak oto przedstawia jego poglądy w sprawie amerykańskiej polityki wobec Rosji: Rosję należy dobić "dla jej własnego dobra", Ukrainę przyłączyć do Zachodu, zlikwidować rosyjską strefę wpływów w Azji Środkowej przy pomocy Uzbekistanu. Dalekosiężnym celem okrążania Rosji jest doprowadzenie do rozpadu centrum kraju. Brzeziński przemilcza "konieczność zapewnienia sobie przez Stany Zjednoczone politycznej i militarnej kontroli nad światem". Rosja jest jedyną przeszkodą w dążeniu do tego celu, dlatego należy ją izolować i podzielić na mniejsze części. Podobnie jak Bismarck prowadzący łagodną politykę wobec wszystkich państw z wyjątkiem Francji, którą pokonał i chciał izolować, Brzeziński zaleca Stanom wygaszenie konfliktów na innych frontach - zwłaszcza irańskim i arabskim - aby skupić się na rozbiciu Rosji.

Nawiasem mówiąc, polska polityka wschodnia wpisuje się w scenariusz Brzezińskiego; a nie jest to scenariusz oficjalny Waszyngtonu. Koncepcje Brzezińskiego pochodzą z czasu, gdy Rosja niejako samorzutnie się rozpadła. Nie udało się wtedy złamać Rosji, a dzisiaj Ameryka nie ma już na to odpowiednich środków. Swoją dyskusję z Brzezińskim Todd konkluduje, nawiązując do tytułu jego książki "Wielka szachownica". Ta metafora wydaje mu się złowróżbna, bo "to jakby przeczucie porażki czy freudowska obawa przed niespełnieniem (...) nie powinno się grać w szachy z Rosjanami, gdyż jest to ich narodowy sport". Politykę Amerykanów na Kaukazie Todd uważa za niemające żadnego znaczenia prowokacje.

Szanując nerwy polskiego czytelnika, staram się złagodzić poglądy Emmanuela Todda, przytoczę jeszcze tylko jedno zdanie, mające nieomalże siłę sylogizmu: "Z powodu samowystarczalności energetycznej postkomunistyczna Rosja nie będzie dla nikogo zagrożeniem, w przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych, których zaborcza polityka niepokoi świat".

Czego chcemy od intelektualistów: żeby nas usypiali powtarzaniem oklepanych i do znudzenia poprawnych poglądów, czy żeby w nas budzili ciekawość, jak wygląda księżyc z drugiej strony? Moim zdaniem Emmanuel Todd to jeden z najbardziej pobudzających badaczy współczesnej polityki.

*Bronisław Łagowski, filozof, historyk idei, publicysta, profesor w Instytucie Filozofii i Socjologii Akademii Pedagogicznej w Krakowie. Autor m.in. "Filozofii politycznej Maurycego Mochnackiego", "Listu otwartego do trzydziestolatków" (1991), zbiorów esejów "Co jest lepsze od prawdy" (1986), "Liberalna kontrrewolucja” (1994), "Szkice antyspołeczne" (1997), "Łagodny protest obywatelski"(2001), "Duch i bezduszność III Rzeczypospolitej. Rozważania" (2007)