W sytuacji, gdy sprawa sukcesji na rosyjskim tronie została załatwiona, a w kwestii tarczy antyrakietowej Stany Zjednoczone w gruncie rzeczy ignorują rosyjskie awantury, Moskwa postanowiła złagodzić ton. Rosyjskie propozycje współpracy obejmują udostępnienie tras transportowych do Afganistanu, ewentualne przekazanie Afgańczykom starego sprzętu wojskowego i kompromis w kwestii tarczy polegający na tym, że w bazach antyrakiet na stałe stacjonowaliby rosyjscy oficerowie.

Reklama

To zadziałało - efektem szczytu NATO w Bukareszcie jest niepisany układ z Rosją: zgoda na tarczę w zamian za chwilowe odstąpienie od planu przyjęcia Gruzji i Ukrainy do Sojuszu. Obawy Warszawy, że w wyniku tych targów polskie wojsko nie dostanie rakiet przeciwlotniczych Patriot albo THAAD, wydają się nieuzasadnione. W końcu Polska ma prawo dyktować dowolne warunki i po prostu nie zgodzić się na budowę elementów systemu antyrakietowego na swoim terytorium, jeśli te warunki nie zostaną spełnione.

Również lekkie ocieplenie na linii Rosja - USA nie powinno budzić obaw po polskiej stronie. Rosja traci motywację do tego, aby stawiać Polsce bariery handlowe. Wiadomo jednak że stosunki polsko-rosyjskie są jak wiosenna pogoda - pełne niespodziewanych przymrozków i odwilży. Wiadomo również że między następną administracją amerykańską a Kremlem będzie niemało kwestii spornych, a jeśli Bush nie doprowadzi kwestii tarczy antyrakietowej do finału, jego demokratyczny następca może ukręcić łeb całemu projektowi.

Znajomość Busha i Putina zaczęła się optymistycznie. Po spotkaniu w Słowenii w 2001 r. prezydent Ameryki wygłosił słynny komentarz: „Spojrzałem Putinowi w oczy i zobaczyłem jego duszę”. Przez siedem lat, które upłynęły od tej chwili, wiele się zmieniło. Najpierw Rosja stanowczo sprzeciwiła się decyzji Busha o inwazji na Irak. Od 11 września 2001 r. ceny ropy wzrosły czterokrotnie, skutkiem czego Rosja opływa w gotówkę. Ostatnio doszły jeszcze do tego kłopoty Ameryki, w związku z czym Rosja uznała, że twarde prawa geopolityki już jej nie obowiązują. Moskwa ustawiła się w pozycji przywódcy luźnej, wielobiegunowej koalicji antyamerykańskiej, w czym do dziś sprzyja jej to, że większość europejskich polityków nie żywi entuzjazmu do wojen w Iraku i Afganistanie.

Po zmianie warty na Kremlu wahadło wychyla się jednak w drugą stronę. Na spotkaniu w Soczi Bush i Putin rozbudują bilateralny "schemat współpracy strategicznej", obecnie oparty na regularnych konsultacjach ministrów obrony i spraw zagranicznych. Stany Zjednoczone mogą dzisiaj skorzystać na poprawie stosunków z Rosją, jednocześnie chroniąc swoje najżywotniejsze interesy. Ameryka powinna zidentyfikować obszary, w których jej interesy są zbieżne z rosyjskimi i energicznie je realizować, wytrącając Moskwę z jej zimnowojennej pozy.

Na spotkaniu w Soczi prezydent Bush powinien powtórzyć, że Stany Zjednoczone nie odstąpią od zamiaru przyjęcia Ukrainy i Gruzji do NATO oraz od budowy systemu antyrakietowego w Europie Środkowej. Bush już wcześniej zapowiedział, że wojska NATO nie będą na stałe stacjonowały na terytorium dwóch państw kandydackich. Bush powinien również wezwać Rosję do bardziej energicznej współpracy w działaniach zapobiegających nuklearyzacji Iranu. Wreszcie Bush powinien poruszyć kwestię transferu broni i szkolenia afgańskiej armii i sił bezpieczeństwa.

Rosyjskie elity - nie wyłączając prezydenta elekta Miedwiediewa - zdają się rozumieć, że Moskwa nie ma w tej chwili prawdziwych sojuszników wśród liczących się krajów. Świadomość ta może doprowadzić do ocieplenia stosunków nie tylko z Ameryką, ale również z bliżej położonymi krajami, takimi jak Polska. Rosji marzył się świat wielobiegunowy, ale dzisiaj odkrywa, że taki świat jest trudnym miejscem, w którym nawet dużemu i bogatemu krajowi ciężko jest samotnie przeżyć. W tej chwili więc ocieplenie na linii Moskwa -Waszyngton leży w interesie wszystkich.

Ariel Cohen ekspert d/s wschodnich Heritage Foundation w Waszyngtonie