Niezwykle szybko ludzie zorientowali się, że jako członkowie Wspólnoty mają określone przywileje. Że Unia Europejska daje możliwości wyegzekwowania swoich praw, których nie są w stanie uzyskać w kraju.
Widać to również przy okazji skarżenia Polski w Strasburgu choćby z powodu opieszałości polskich sądów, że ludzie mają już pełną świadomość, iż istnieje wyższa instancja, do której mogą się zwrócić o pomoc. Dojrzewa w nich przekonanie, że Unia ciesząca się dłuższą tradycją demokratyczną niż my łatwiej i szybciej poradzi sobie z naszymi problemami niż nasi politycy. Być może nie zawsze zaproponuje nam rozwiązania zadowalające, ale mimo wszystko stanowi ostatnią deskę ratunku.
Popatrzmy choćby na rolników - byli najbardziej chyba zatwardziałymi eurosceptykami, a po otrzymaniu dopłat ze wspólnej unijnej kasy znakomita większość z nich przedzierzgnęła się wręcz w euroentuzjastów. Bardzo szybko przekonaliśmy się w praktyce, że Unia wcale nie oznacza samego zła - a taki jej obraz nierzadko rysowali przed nami niektórzy politycy.
Politycy w ogóle traktują Unię bardzo doraźnie - jawi im się ona albo jako nadzieja, albo jako przekleństwo. A to w zależności od tego, co się dzieje akurat w polityce wewnętrznej i jakie są aktualne nastroje społeczne. Ich działanie jest więc podyktowane wyłącznie bieżącymi interesami. Nie ma w nich przekonania, że Unia jest mechanizmem, do którego warto się odwołać, z którym można prowadzić dialog lub konsultacje.
W stosunku do Unii Europejskiej najbardziej neutralne pozostają media. Jeszcze w latach 90., kiedy dziennikarze stawiali pierwsze kroki w nowej sytuacji, byli zapatrzeni w Zachód. Teraz, gdy polskie media funkcjonują już na normalnych demokratycznych zasadach, gazety codzienne, radio i telewizja zajęły pozycję komentatora.
Na tym tle widać, że politycy są tym elementem społeczeństwa, który najwolniej uczy się funkcjonowania w świecie Wspólnoty. Zatem czas najwyższy, by zaczęli przyspieszony kurs polityki unijnej.
Nie sposób jako pozytywnego przykładu nie wymienić w tym miejscu osoby Bronisława Geremka, który cały czas zachowywał otwartość na nowe wyzwania Unii Europejskiej. Polscy politycy niestety nie mają wiele do zaoferowania, by poprawić funkcjonowanie naszego państwa. Nie pochylają się zbyt uważnie nad losem swych wyborców. Pozostają często bezradni wobec ich potrzeb i postulatów. A nawet i głusi.
Ale warto, by pamiętali, że szybciej od nich edukujące się społeczeństwo znajdzie inne drogi załatwiania swoich spraw. Nie będzie oczekiwało pomocy od polskich parlamentarzystów, tylko uda się do Brukseli. Bo skoro nasi politycy nie pomagają zwykłym ludziom, to właśnie ci zwykli ludzie będą szukać takich polityków, którzy będą ich wspierać.