Dla tej analizy trzeba przypomnieć kilka wcześniejszych. Prezydent powinien wytrzeźwieć i przedstawić wyniki badań lekarskich. W PZPN dziwki zarażają HIV-em. Gdyby Jarosław Kaczyński brał narkotyki, Polska byłaby bardziej przyjemna. Roman Giertych ma burdel w Tarnowie, zaś poseł Ziobro jest nazbyt zniewieściały. Duch Belzebuba z Torunia miesza ludziom języki. A interesem Kościoła jest to, by PO wykończyła Rydzyka. I tak dalej…

Reklama

Kilka typowych cech wspólnych mają wystąpienia Palikota na polskiej agorze. Pierwszą - jest ich ludyczność. Ich metaforyka najchętniej odwołuje się do klasycznych atrybutów wyobraźni pospólstwa: seksu, wódki, sprośnego śmiechu. Palikot w różowej marynarce, z wywieszonym językiem i modelem penisa w dłoni ucharakteryzował się na postać jadącego na beczce kaprala kawalarzy z Bruegela "Walki postu z karnawałem". Chce bowiem być bohaterem gminnego happeningu. Ale kapral kawalarzy gra przecież realnymi problemami i emocjami polityki. Kampania przeciw IPN należy jak najbardziej do politycznej realności. Pytanie o to, czy prezydent jest w pełni sił, przewaliło się przez Polskę jakby ze wstydem, gdzieś opłotkami. Zepsucie piłki nożnej przekroczyło wszelką miarę. A biskupi mają znany kłopot z toruńskim księdzem.

Palikot opisuje Polskę rzeczywistą, ale skarykaturyzowaną. I dlatego przyciąga uwagę. Ta karykatura realności przenosi jednak politykę w dziedzinę nadrzeczywistości. Przedmiotem pracy Palikota nie jest realność, ale ludowa wyobraźnia na jej temat. Karykaturalna narracja nie ma służyć rozwiązywaniu problemów, jakie nękają żywych ludzi. Ona ma przez gminny mit podważyć powagę i dobre intencje przeciwników władzy. Z całą różnicą proporcji - Palikot nawiązuje w ten sposób do unikalnej w polskim dziedzictwie politycznym spuścizny Jerzego Urbana. Czuje to świat biznesu, który pomimo probiznesowej retoryki posła wyraża w badaniach niewiarę, iżby z jego pracy mógł być jakiś istotny pożytek dla przedsiębiorców. Narracja Palikota nie miałaby sensu, jeśliby nosiła charakter prywatny. Zresztą system partyjny stworzył strach przed głoszeniem niepartyjnej opinii. Wbrew temu Palikot może się nie bać, co czyni go postacią odbijającą od tła. Dlaczego? Bo uprawia narrację koncesjonowaną.

Pragnieniem partii rządzącej jest to, aby lud uwierzył w świat, jaki przedstawia mu Palikot. Rzecz tylko w tym, że przywódcy nie mogą przedstawić tego opisu. A Palikot może. A nawet bardzo chce. Koncepcja polityki Palikota zakłada więc silnie pesymistyczny pogląd na społeczeństwo i wspólnotę polityczną. W tej wizji wolność jest złudą, a rozum - przesądem. Władza trzyma się na podświadomych wyobrażeniach ludu, a zdobycie gminnej wyobraźni jest równoznaczne ze zdobyciem władzy. Sprośny happening jest dużo więcej wart od doskonałej nawet argumentacji. Nie ma do kogo argumentować - zdaje się mówić naprawdę Palikot. Dlatego mylą się ci, którzy zwykli opisywać Palikota jako błazna. Błazen przestrzega władcę przed nazbyt lekkomyślnym traktowaniem świata. Palikot przeciwnie. Nawołuje władcę, by zobaczył, że świat, którym przychodzi mu rządzić, nie jest wart ani prawdziwej powagi, ani ambitnej polityki. To dlatego Palikot jest bohaterem naszego czasu.

Reklama