Jednym z nich jest Przemysław Gosiewski. Skazany właśnie, zapewne przez prezesa Kaczyńskiego, na dymisję z funkcji szefa klubu PiS.

Czy odejście Gosiewskiego to przejaw walki o wizerunek partii? W teorii tak. Polityk miał na swoim koncie ostatnio kilka wpadek, a wyjście przed szereg, żeby atakować Ludwika Dorna za niechęć do płacenia alimentów, było samobójstwem. Wartości chrześcijańskich bronił rozwodnik też mający kłopoty z wysokością alimentów - tyle że większe.

Reklama

Z drugiej strony Gosiewski to człowiek pracowity i utalentowany. To przecież on napisał i przeforsował dwie kadencje temu ustawę o otwarciu dostępu do zawodów prawniczych. A choć jego toporność idąca w parze z pędem na telewizyjne szkło była ciężarem dla PiS, nie widzę wśród jego potencjalnych następców lepszego od niego. Tyle że zgodnie z logiką panującą w polskich partiach ten następca będzie jeszcze bardziej uległy liderowi.

Dymisja Gosiewskiego nie pomoże PiS. Jego problemem jest bowiem jedyny szef. Nie skreślam Jarosława Kaczyńskiego, uważam, że przedwcześnie odsyła się go na emeryturę. Ale nie da się ukryć, że wszystkie błędy tej partii są jego błędami. To on prowadził kolegów do sejmowej awantury o Ziobrę (choć mógł zachować stosowny dystans), to on zaczął postponować Dorna. A przede wszystkim to on zbudował system jednoosobowych rządów, gdzie nie ma nikogo, kto mógłby go choć przestrzec przed kłopotami.

Reklama

Polska polityka psieje, gorsza moneta wypiera lepszą. Trudniejsza pozycja PiS polega na tym, że nie ma do dyspozycji takiego kredytu zaufania jak PO, a każda jego wpadka jest podchwytywana przez niechętną większość mediów. W tej sytuacji warto by się rozejrzeć za nowymi ludźmi i ideami, a przynajmniej wystrzegać starych błędów. Kłopot w tym, że Kaczyński, polityk obdarzony charyzmą, ale uparty, sięga po sprawdzoną metodę: "jeszcze więcej tego samego", Po "Gosiu" przyjdą ludzie obciążeni jego wadami, a pozbawieni jego zalet. A PiS staje się wielkim zawalidrogą, skupiającym nadzieje mniejszościowego elektoratu i wciąż je zawodzący, bo nie będzie w stanie przekonać nieprzekonanych.