Odmawianie im pomocy w przypadku, gdyby okazało się, że nie mogą mieć dzieci, jest bez sensu. Są w końcu takimi samymi obywatelami, jak inni i też mają prawo dostępu do nowoczesnych kuracji. Projekt Jarosława Gowina w rzeczywistości segreguje ludzi na gorszych i lepszych; tych którzy związali się ślubem i tych, którym to nie było potrzebne.

Reklama

W związku z tym jest propozycją zwyczajnie niesprawiedliwą. Życie jest takie, jakie jest i trudno oczekiwać, że dostosuje się do wymogów prawa. To prawo, jeśli nie przystaje do rzeczywistości, powinno się zmieniać. A każda ustawa zgodnie z regułami demokracji musi przyznawać wszystkim obywatelom takie same szanse i możliwości.

Założenia zespołu Gowina odmawiają tych szans nie tylko ludziom, którzy nie zawarli związku małżeńskiego, ale też ludziom chorym czy kobietom po 40. roku życia. A przecież kilka dni temu świat dowiedział się, że w Indiach urodziła 70-latka.

Nauka i medycyna idą na przód, życie staje się coraz dłuższe i przeżywamy je w coraz lepszym zdrowiu. Nauka znalazła już także rozwiązanie na najgorętszy, najczęściej podnoszony przez Kościół problem związany z zapłodnieniem in vitro, a dotyczący ginących zarodków. Możliwości ich przechowywania są coraz doskonalsze.

Rezygnowanie z tych osiągnięć i nakładanie społeczeństwom nowych reżimów jest cofaniem się na tej drodze i bierze się z jakichś dziwnych, archaicznych, nazbyt ortodoksyjnych przekonań. Jeżeli więc taki projekt, narzucający abstrakcyjne podziały społeczne, znajdzie się w Sejmie, będę głosował przeciw. Tego typu segregacja ludzi jest bowiem niedopuszczalna.