Były lider LPR Roman Giertych i jego współpracownicy szukają sposobu na polityczną reanimację. Choć przez całe lata byli zagorzałymi przeciwnikami Unii Europejskiej, to dziś wobec braku w Polsce nastrojów antyunijnych, zmuszeni są występować pod sztandarem unijnej międzynarodówki.

Kilkunastomiesięczny udział w koalicyjnym rządzie z PiS i Samoobroną okazał się dla Giertycha zabójczy. Sukces, jakim było dla niego wejście do wielkiej polityki, wyzwolił w nim wszystkie demony, które doprowadziły go do politycznej klęski i marginalizacji jego partii. Symbolem tego jest próba budowy „biało-czerwonego miasteczka” przed Kancelarią Premiera latem 2007 r. i wskazanie Janusza Kaczmarka jako potencjalnego premiera rządu. O tej i o innych kompromitacjach wolałby pewnie zapomnieć. Dlatego dzisiaj liże rany po katastrofie wyborczej z jesieni 2007 roku i zbiera siły do dalszej działalności.

W roku wyborów do Parlamentu Europejskiego musi zaistnie politycznie. W tym celu przechwycił budowaną również w Polsce paneuropejską inicjatywę Libertas zainicjowaną przez irlandzkiego biznesmena Declana Ganleya, który w swoim kraju zasłynął przeprowadzeniem skutecznej kampanii referendalnej przeciw traktatowi lizbońskiemu.

Pełna wersja artykułu oraz rozmowa z twórcą i liderem partii Libertas Declanem Ganleyem w jutrzejszym wydaniu DZIENNIKA.