Jeżeli Donald Tusk nie chce zrywać koalicji z PSL, przedterminowych wyborów i jakiś dodatkowych komplikacji, to w ogóle nie powinien nic z tym robić. Jednak to, co się dzieje, jest dla premiera sytuacją wyjątkowo trudną. Chcąc dalej rządzić, musi mieć do tego koalicjanta. By go jednak przy sobie zatrzymać, musi o niego dbać i nie dopuszczać do wywoływania demonów, które zburzą ten układ.

Reklama

>>>Tusku musisz przemówić

By ten cel zrealizować, Tusk ma dwie drogi. Może z jednej strony postępować według utartej reguły, a więc jakoś przejść nad wszystkim do porządku dziennego, oczekiwać, że premier Pawlak się ze wszystkiego w mediach wytłumaczy i to wystarczy, by zamknąć temat. Może również zareagować z jakimś opóźnieniem, dopiero po ustaleniach dokonanych przez podlegające mu instytucje i służby. Być może nie chce bazować na informacjach gazetowych, ale woli oprzeć się na źródłach dla siebie sprawdzonych i bardziej wiarygodnych? Być może już poprosił stosowne służby o dokonanie tego rodzaju sprawdzenia? Jego milczenie jest więc usprawiedliwione, bo przy całym szacunku dla dziennikarzy, nie jest dobrze, by premier reagował zbyt pospiesznie na informacje, które nie mają wartości procesowej.

>>>"Milczenie PO jest charakterystyczne"

Warto zauważyć, że stroną jednocześnie milczącą w tej sprawie jest także PiS, które - można powiedzieć - „głośno milczy”. Jako partia opozycyjna pewnie chętnie podchwyciłoby każdy problem koalicji i głośno go roztrząsało, ale w tej sprawie nawet się nie zająknęło. Dlatego sytuacja PSL wydaje się być idealną, bo każdy chciałby mieć takie ugrupowanie w koalicji, a ludowcy po raz kolejny udowadniają, że są partią zawiasowa, która może spokojnie kooperować zarówno z Platformą, z SLD, jak i PiS.

Reklama