Uśmiech dziecka, zęby ze stali. Takiego sposobu publicznego istnienia potrzeba PiS-owi, jeśliby za dłuższy czas ktoś chciał mieć na powrót opozycję realnie aspirującą do władzy. I chodzi tu właśnie o stabilny sposób istnienia tej partii, a nie o żadną doraźną i zmienną „kampanię wizerunkową”. Kampania z "aniołkami" nie mogła zmienić układu sił w polskiej polityce. Nikt przecież nie wierzy w to, że politycznym motorem PiS-u są lub będą właśnie "aniołki". A zapowiedzi, iż od stycznia prezes Kaczyński złagodniał jak baranek, od początku brzmiały infantylnie i były tylko powodem anegdot. PiS przez lata nabrało zbyt silnego i czytelnego oblicza, aby można je było w dowolny sposób ufryzować.

Reklama

>>> Ryszard Czarnecki: Koniec "aniołków"? To nieprawda

Siłą Jarosława Kaczyńskiego był i pozostanie jego nieudawany radykalizm. Był radykałem, kiedy przeciw rządowi Mazowieckiego ogłaszał doktrynę przyspieszenia, kiedy palił kukłę Wałęsy pod Belwederem, był nim, gdy występował z AWS, nie godząc się na związkową taktykę tworzenia solidarnościowego „układu”. Skoro co najmniej do czasu wyborów prezydenckich PiS w umysłach Polaków równać się będzie Jarosław Kaczyński, to znaczy, że PiS musi być radykalne. „Być radykalnym znaczy sięgać do korzeni rzeczy”. Trafna formuła Marksa pomaga zrozumieć oczekiwania wobec PiS. Ta partia może mieć sens tylko wtedy, jeśli zachowa umiejętność sięgania do korzenia politycznej rzeczywistości i nazywania tego, co ludzi boli, ale czego nie widzą wprost. Jeśli na nowo wykaże swą zdolność demaskacji i - co zasadnicze - radykalnej naprawy chorych pokładów społecznej rzeczywistości: niesprawiedliwości, państwowego partactwa, braku odwagi, upadku zasad, anomii. Do tego są niezbędne owe zęby ze stali, bez których PiS staje się śmiesznie szczerbate. Oczywiście trudność leży w mocnej zbiorowej pamięci faktu, że dwuletnie rządy braci nie przyniosły radykalnej przebudowy państwa i zaowocowały ledwie cyklem dość operetkowych kryzysów. Ta prawda jest nadal najgłębszym źródłem słabości PiS, a zarazem kamieniem węgielnym potęgi obozu Donalda Tuska. Na dodatek radykalny Kaczyński musi budzić zorganizowaną złość i sprzeciw. Ale Kaczyński wyzbyty radykalizmu nie będzie już budzić niczego u nikogo. Uśmiech dziecka stać by się musiał rewersem tego medalu. PiS jest skazane na poszukiwanie tego rodzaju politycznego artyzmu, który pozwala na wyrażanie mocnych treści w miękkich formach. Ogniskowanie zbiorowej uwagi nie wokół spraw, ale wokół miotanych negatywnie nacechowanych przymiotników i rzeczowników, nie tylko wpływa degradująco na jakość polityki w ogóle, ale utrwala najbardziej negatywny stereotyp PiS-owskiego politycznego sarmatyzmu: „W gębie to oni - panie - potrafią...”.

>>> Piotr Gursztyn: Dlaczego PiS nie urośnie?

Co więcej, jedną z najlepiej wypraktykowanych metod zwalczania tak PiS, jak zwłaszcza prezydenta jest prowokowanie złości. Palikot, który z tego zajęcia uczynił swoją profesję, wcale nie jest na tym polu najlepszy, bo sam dość ośmieszony. Sprawność w takich prowokacjach z powodzeniem wykazuje premier, tak jak podczas niedawnej sejmowej debaty o partyjnych funduszach. Ale PiS potrzebuje owej dziecięco uśmiechniętej, ani wściekłej, ani cynicznej twarzy nie tylko dla przezwyciężenia negatywnego stereotypu. Potrzebuje jej jeszcze bardziej dla realnej politycznej efektywności. Jeśli bowiem przez najbliższe niemal dwa lata PiS-owska para nie ma iść w całkowity gwizdek, to może tak się stać tylko za sprawą polityki ogłady i galanterii.
To właśnie przez ten deficyt nie mogły się udać roztropne próby wejścia w kontrakt z premierem w sprawie głębszych zmian konstytucji, wprowadzenia euro albo reformy państwowego radia i telewizji. To prawda: ani głębsze reformy, ani prawdziwe kontrakty z braćmi nie figurują dziś na premierowskiej agendzie. Ale to bynajmniej nie znaczy, że nie powinny być umieszczone na agendzie PiS. Bo poza wszystkim innym źródłem słabości partii Jarosława Kaczyńskiego jest nagminne przekonanie, że nie ma on i tak na nic w państwie wpływu i mieć go już nie będzie.

Reklama

NAJNOWSZE TEKSTY JANA ROKITY:

>>> Obama nie załatwił swoich spraw
>>> Linia władzy linią uniwersytetu