Gdy w lutym startowała kampania pod hasłem "Czyny, nie słowa" liderzy PiS zapewniali, że ich partia się zmienia i nie będzie już reagować na zaczepki politycznych konkurentów. Robiono wszystko, by ocieplić wizerunek ugrupowania. Twarzami partii zostały trzy kobiety nazwane "aniołkami Kaczyńskiego" - Grażyna Gęsicka, Aleksandra Natalii-Świat i Joanna Kluzik-Rostkowska.
>>>Prezes PiS ujawnia, dlaczego się zmienił
Jednak spoty nagle zniknęły z telewizji. Sygnał do odwrotu dał osobiście Jarosław Kaczyński. Po ostatnim sporze premiera z prezydentem o kandydaturę Sikorskiego na szczycie NATO, działania rządu Donalda Tuska określił trzema słowami: porażka, porażka, porażka.
"Trudno na kłamstwa i oszczerstwa Platformy nie reagować. Jeśli oni kłamią, to musimy to nazywać po imieniu. PO chce nas zniszczyć. To normalne, że jak człowieka chcą zarżnąć, to będzie krzyczał" - tłumaczy Marek Suski z komitetu politycznego PiS.
Nowa taktyka nie wszystkim się jednak w PiS podoba. "Prezes niepotrzebnie dał się sprowokować, dużo lepszym pomysłem byłoby konsekwentne promowanie Natalii-Świat, Kluzik-Rostkowskiej i Gęsickiej. Gdybyśmy spokojnie prezentowali własne recepty na uzdrowienie gospodarki, zaszlibyśmy o wiele dalej także w wyborach do europarlamentu" - mówi jeden z ważnych polityków PiS.
>>>Jarosław Kaczyński podbija media
Jeszcze kilkanaście tygodni temu właśnie taki był zresztą plan. Dlaczego się zmienił?
Rozstrzygająca okazała się sejmowa debata nad finansowaniem partii politycznych z ubiegłego tygodnia. Na wystąpienie Tuska Kaczyński zareagował w sposób ostry i bezkompromisowy. "Wystąpienie pana Tuska było bezczelne i nikczemne" - mówił Jarosław Kaczyński. Jego słowa szeregowi politycy PiS uznali za przyzwolenie na ostry atak na PO.
"Wcale mi nie żal, że nie jestem już twarzą kampanii. Idą wybory, trzeba mówić ostrzej" - twierdzi Gęsicka.
>>>Czy to koniec wojny między PO i PiS?
Jej partyjny kolega zapewnia, że będzie. "Na pewno nie damy się zepchnąć do narożnika, odpowiemy na każdy cios w nas wymierzony" - zapowiada Ryszard Czarnecki. A jeden ze współpracowników Jarosława Kaczyńskiego zastrzega: "Jak będzie spokojniej, to i <aniołki> wrócą. Ale na razie musimy o tym zapomnieć".