Myślę, że jest co świętować na rocznicę 500 dni rządu. Niezależnie od tego, na ile jest to zasługa rządu, a na ile zasługa wciąż jakoś dobrze funkcjonującej gospodarki i zaradności przedsiębiorców. Rząd może świętować to, że o kryzysie więcej się mówi w mediach, niż go doświadczają polskie rodziny. Choć kryzys jest obecny to trudno powiedzieć, żeby odbijał się na nastrojach opinii publicznej. To idzie na plus rządu. Po drugie, rząd może być zadowolony z tego, że dobrze się odnajduje w polityce reagowania na rozmaite zewnętrzne sytuacje, czasami niekorzystne jak kryzys czy konflikty polityczne z prezydentem.

Reklama

>>> Sakiewicz: Rząd Tuska. Wyszło jak zawsze

Czasem czyniono zarzut, że to jest rząd raczej reaktywny niż kreatywny. Uważam, że to nie do końca może być traktowane jako zarzut, bo polityków poznaje się po tym, jak potrafią reagować na wyłaniające się nagle sytuacje. Do tej pory rząd radzi sobie z tym nie najgorzej. To jest to, co byłoby po stronie świętowania.

>>> Król: Rząd Tuska. Tylko i aż trójka z plusem

To, co powinno skłaniać do zadumy i refleksji niż do świętowania, to fakt, że jednak rozmaite zasadnicze reformy z jakichś względów zostały odłożone bądź zmniejszone czy okrojone. To ostrze reformatorsko-modernizacyjne rządu wydaje się być stępione. To nie jest rzecz, którą widać w ciągu 500 dni, ale to jest rzecz, którą będzie widać w dłuższej perspektywie.
Rząd w moim przekonaniu ma dwie perspektywy, które zasługują na dobrą ocenę. To jest perspektywa szybkiego reagowania i perspektywa długofalowej strategicznej budowy społeczeństwa, gospodarki opartej na wiedzy, podwyższania poziomu form kapitału w polskim społeczeństwie. Natomiast czasami brakuje tego, co jest w środku, perspektywy średnioterminowej, która już nie jest reagowaniem na bieżące potrzeby, a nie jest zarazem perspektywa daleką, strategiczną.

Reklama