WITOLD GŁOWACKI: Na Woronicza wrze. A newsy z życia TVP przysłaniają ostatnio nawet te dotyczące polityki. Jak choćby ostatnia informacja o Hannie Lis, która została zawieszona za nieprzeczytanie zdania, które uznała za niestosowne. To był akt dziennikarskiego sprzeciwu?
BRONISŁAW WILDSTEIN: To była raczej zwyczajna dziennikarska manipulacja. Przecież niepodanie przez Hannę Lis informacji, że Lena Kolarska-Bobińska autorka przychylnego dla PO raportu o posłach do Parlamentu Europejskiego jest kandydatką tej partii i jest żywotnie zainteresowana pozytywnymi wynikami badań, to jawne nadużycie. Dziennikarka całkiem słusznie została za to ukarana. Jeśli więc miałby to być dziennikarski sprzeciw, to bardzo specyficzny.

Reklama

>>> Sakiewicz: Dobrze, że Farfał wyrzucił Hannę Lis bez bicia

Ta "specyficzność" zaczyna być znakiem rozpoznawczym dziennikarzy Wiadomości. Nie tak dawno Piotr Kraśko protestował przeciwko emisji własnego wywiadu z Declanem Ganleyem.
Nie chcę być tu nadmiernie surowy, bo niestabilność dzisiejszej sytuacji w TVP rzeczywiście sprzyja różnym reakcjom wśród zatrudnionych tam dziennikarzy. Ale bardziej dziwią mnie reakcje ludzi z zewnątrz - na czele z Krzysztofem Krauze, który stał się liderem akcji bojkotowania TVP. Niestety, choć sądzę, że Krauze zrobił to powodowany najlepszymi intencjami - ta akcja wpisuje się po prostu idealnie w linię "Gazety Wyborczej", która wciąż pisze o "rządach neonazistów" w TVP. Jestem naprawdę ostatnim, który broniłby pana Farfała. Budowanie jednak tezy, że jest on zdeklarowanym neonazistą na podstawie tego, że w wieku 17 lat uczestniczył w wydawaniu nawet paskudnego pisemka, to kompletny absurd. Przy tym zaś jakoś dziwnie się składa, że ci sami artyści nie protestowali wcale, gdy TVP przez lata była całkowicie zawłaszczona przez postkomunistów.

TVP z twarzą Farfała jest dla nich trudniej akceptowalna niż ta z twarzą Kwiatkowskiego?
To daje świadectwo o tych środowiskach. I to świadectwo złe. Przede wszystkim za czasów Kwiatkowskiego wszelkie bojkoty mogły wyglądać na bardziej ryzykowne. Przede wszystkim dlatego, że rządy SLD wydawały się przez długi czas bardzo trwałe. A władza Farfała jest zupełnie nietrwała - o czym wszyscy doskonale wiedzą. Ta właśnie sytuacja uwalnia cokolwiek łatwą odwagę.

Reklama

Ta odwaga jest z pewnością łatwa, jeśli chodzi o protesty z zewnątrz. A te z wewnątrz? Wrócmy jeszcze do Wiadomości - do Hanny Lis i Piotra Kraśki.
Nie chcę oceniać konkretnych aktów, które mało znam.

Wyraźnie unika pan zdecydowanej oceny, jeśli chodzi o Piotra Kraśkę. Monika Olejnik szydziła zaś sobie z niego otwarcie pisząc w DZIENNIKU: "Widziały gały, co brały".
Zabawne. O ile pamiętam, Monika Olejnik pracowała w TVP i była z tego zadowolona. Potem, kiedy przestała mieć tak bardzo uprzywilejowany czas antenowy, dostała propozycję z TVN i tam się przeniosła. Ale wcześniej nie wykazywała żadnej szczególnej odrazy do TVP i swoich kolegów. A przecież pracowała razem z Piotrem Kraśką i nie odeszła z przyczyn ideowych, lecz dlatego, że dostała lepszy kontrakt.

>>> Konrad Piasecki: Lis ma szczęście, że to Farfał ją zwolnił

Reklama

Ale może jednak TVP z czasów, gdy pracowali tam i Olejnik, i Kraśko różni się od tej, w której pracuje tylko Kraśko. Broni pan Farfała przed oskarżeniami o neonazizm. Broni go też pan jako prezesa TVP?
Oczywiście, że nie. Obecna sytuacja jest na pewno niesprzyjająca dla funkcjonowania telewizji publicznej. A Piotr Farfał nie jest człowiekiem, który powinien pełnić funkcję prezesa. Nic nie dysponuje go do tej roli i, przede wszystkim, jest człowiekiem określonej partii politycznej. Ma za sobą zresztą już kilka bardzo niefortunnych posunięć.

To może jednak dziennikarze "Wiadomości" mają przeciw czemu protestować?
Akurat w Wiadomościach nie wiem. Trzeba by ocenić konkretne zjawiska i konkretne akty protestu. Natomiast bawi mnie moda na potępianie dziennikarzy pracujących w TVP przez ich konkurentów jak np. Monikę Olejnik.

p

* Bronisław Wildstein - publicysta, były prezes TVP