Rząd Donalda Tuska nie dokonał niczego przez te 500 dni, czym mógłby się jakoś szczególnie chwalić. Nie doczekaliśmy się żadnego sztandarowego projektu, który mógłby być uznany za symbol sukcesu. Nie ma też jednak ten gabinet na swoim koncie niczego, co przynosiłoby mu wstyd. Warto to podkreślić bo nie jest to częste zjawisko w Polsce po półtora roku od przejęcia władzy.

Reklama

Zdecydowanie najmniej do tej pory Polakom ten rząd zaoferował w dziedzinie służby zdrowia. Ministrowie i premier wyglądają, jakby byli w ciężkiej zapaści lub depresji po wecie prezydenta wobec pakietu ustaw zdrowotnych. Porażką rządu było zresztą nieznalezienie partnerów do przeprowadzenia swoich pomysłów. Teraz z kolei widać, że wbrew deklaracjom nie istnieje nic, co określane jest planem B a miało być zestawem doraźnych działań po zawetowaniu ustaw. Dziwię się temu szczególnie, że jest tu duże pole manewru.

W Polsce jest coraz więcej placówek służby zdrowia, które sobie świetnie radzą, choćby szpital ortopedyczny wcale nie w dużym mieście bo Piekarach Śląskich, nie odbiegający od najwyższego europejskiego poziomu. Ta i wiele innych już placówek podjęły samodzielnie, najczęściej pod patronatem samorządów, kierunek zmian, który proponuje obecny rząd a który sprowadza się do racjonalnego gospodarowania środkami.

I przecież rząd mógłby właśnie te placówki, które nie bały się podjąć odważnych kroków, pokazywać jako przykłady na potwierdzenie słuszności swoich pomysłów. Tam pacjenci nie czekają w tygodniowych kolejkach, nie ma tłumu złorzeczących ludzi, którzy nie mogą się doczekać na pomoc lekarską. Dlaczego rząd nie wskazuje na nie? Pojąć nie mogę. W ogóle niezrozumiałe jest, dlaczego porzucono praktycznie po wecie poszukiwania sojuszników i wsparcia dla własnych koncepcji.

Reklama

Porzucane są zresztą i inne swego czasu szumnie ogłaszane pomysły. Przypominaliśmy ostatnio w "Faktach" o idei zapowiadanych dobrowolnych ubezpieczeń, które mogłyby objąć 10-12 proc. pacjentów. Po półtora roku szef klubu PO Zbigniew Chlebowski sprawiał wrażenie, jakby w ogóle zapomniał, że taka możliwość jest, że sam kiedyś wielokrotnie o niej mówił i w zasadzie nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego takiego projektu nie można stworzyć.

Są za to szanse, że wkrótce rząd będzie mógł się jednak pochwalić wybudowaniem autostrad. Jeżdżąc po Polsce widać, że prace realnie są prowadzone. Naturalnie nie ma co się łudzić, że cała Polska będzie poprzecinana drogami o takim standardzie. Nie autostrady, jak sądzę, są jednak największym problemem. Realnie zaniedbany jest temat ekspresowych dróg jednopasmowych.

W miarę silną czwórkę rząd może sobie wpisać w rubryce: dotychczasowa walka z kryzysem. Jeśli popatrzymy na nasz stosunkowo niski deficyt budżetowy, skalę bankructw banków i firm to naprawdę nie wyglądamy źle na tle europejskiej i światowej gospodarki. Nie znaczy to jednak, że ten rząd ma same powody do zadowolenia na polu walki z kryzysem. Jest też kilka miejsc, w których ewidentnie tyka bomba. I pytanie tylko, kiedy eksploduje? Taką bombą jest na przykład rosnące bezrobocie w małych miejscowościach i na wsiach. Ostatnie dane mówią, że blisko jedna trzecia ich mieszkańców w wieku produkcyjnym pozostaje bezrobotna. Czas, by politycy PO ruszyli z dużych miast i pochylili się nad tym problemem. Tym bardziej, że są te rejony, gdzie poziom życia jeszcze przed kryzysem był niższy, rejony, których mieszkańcy nie należą do beneficjentów wejścia Polski do UE oraz swobody przepływu ludzi i kapitału. Przejeżdżając przez miejscowości już przed południem można spotkać grupy mężczyzn zdolnych do pracy zbierających się wokół sklepu i pijących piwo.

Reklama

Bezrobocie poza dużymi miastami to dziś naprawdę duże zagrożenie i najwyższy czas, by minister Fedak, która do tej pory zajmowała się masą nie najrozsądniejszych pomysłów teraz skoncentrowała się na tym zagadnieniu.

Podsumowując najkrócej: rząd Donalda Tuska zasłużył przez te 500 dni na 4 z małym minusem. Mistrzostwo świata należy się Platformie, która choć jej rząd konsekwentnie traci poparci, sama utrzymuje niezmiennie w sondażach przy sobie prawie połowę Polaków.