MACIEJ WALASZCZYK: Jeszcze tydzień temu był pan w Platformie z Tuskiem, Schetyną i Komorowskim. Teraz jest pan w Libertas z Giertychem, Ganleyem, Zawiszą. Niezły ma pan polityczny rozrzut.
KRZYSZTOF ZAREMBA*
: Jak mówi pan Platforma Obywatelska, to można jeszcze dodać: Danuta Huebner, Marian Krzaklewski, Jan Rokita...

Reklama

Nie odpowiada panu to towarzystwo?
Libertas to paneuropejski ruch polityczny i znalazłem się tam, bo dostałem zaproszenie od Declana Ganleya. Mam w Irlandii bardzo wiele kontaktów, często tam jeżdżę, a Polacy i Irlandczycy są mentalnie trochę do siebie podobni – naszym narodom trudno coś z góry narzucić. Jestem zwolennikiem Polski w UE, ale mój wybór to brak zgody na Europę, która jest zaprzeczeniem tej, którą projektowali Schuman, De Gasperi, Monnet. Dziś mamy Europę, w której obywatele mają mniej do powiedzenia niż urzędnicy i komisarze z Brukseli.

Ale Platforma opowiada się za traktatem lizbońskim, który stworzy silną, federalną Unię, i panu to przez ostatnie dwa lata nie przeszkadzało.
Jako poseł urodzony i wychowany na polskich ziemiach zachodnich w Szczecinie, od początku miałem zastrzeżenia do nadmiernych regulacji UE, a w sejmie V kadencji udało mi się przekonać klub Platformy do poparcia uchwały, która stwierdzała, że wszelkie orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości nie będą miały charakteru wiążącego dla strony polskiej w zakresie orzeczeń prawa własności i roszczeń odszkodowawczych. Tymczasem PO szczyci się dziś, że należy do Europejskiej Partii Ludowej, której członkiem jest niemiecka CDU, we władzach której zasiada Erika Steinbach.

Obawia się pan jej działalności?
Od samego początku opowiadałem się za ostrym kursem wobec Eriki Steinbach i niemieckich roszczeń. Tymczasem PO stoi w rozkroku, bo kiedy sondaże mówią, że ostra postawa wobec wypędzonych przyniesie poparcie, to posyła się przeciw nim czcigodnego profesora Bartoszewskiego, który wykonuje swoją misję perfekcyjnie. Równocześnie nie potrafimy wyegzekwować od tamtej strony zmiany doktryny państwa niemieckiego w zakresie uznawania roszczeń swoich obywateli odnośnie mienia pozostawionego na terenach dzisiejszej RP. Nie potrafimy dokonać tego, by Steinbach zniknęła z orbity polityki chadeckiej w Niemczech.

Reklama

Kiedy tego słucham, to mam wrażenie, że rozmawiam z politykiem PiS.
Myślenie jest ponadpartyjne – albo mamy zdolność myślenia i wnioskowania logicznego, albo tego nie potrafimy. Ja wiem, że szufladkowanie i naklejanie łatek jest dziś bardzo użyteczne, szczególnie w mediach, ale nie jestem łatwy do zaszufladkowania.

Tylko trudno znaleźć polityka Platformy, który oficjalnie powie to, co pan. Czyli, że PO jest sformatowana, bezideowa i działa się tam na komendę.
Tak jest, bo taka jest dziś polityka i nie dotyczy to tylko Platformy, ale również PiS. Odnosi się to też do SLD, kiedy był u szczytu własnej potęgi. Dzisiaj debata zanikła. PO stała się ociężałą machiną polityczną, posiadającą silny aparat partyjny, w której jakakolwiek indywidualna myśl, dyskusja lub inicjatywa jest oceniana tylko i wyłącznie pod kątem słupków sondażowych. Jak wzrastają to dobrze, jak topnieją to źle.

Jak działa ten mechanizm?
Jak zła instalacja elektryczna w samochodzie. Jakikolwiek nowy akumulator zostałby zainstalowany, to i tak rozładuje się w ciągu dwóch godzin. Mechanizm jest prosty: będziesz indywidualistą, będziesz manifestować swoje poglądy i podskakiwać, to nie znajdziesz się na liście wyborczej.

Reklama

Kto tak grozi?
To jest mechanizm, to jest niewypowiedziane, ale groźby personalne również mają miejsce. Od tego są uroczy szefowie klubu parlamentarnego czy sekretarz generalny. To jest problem wszystkich partii i w mojej ocenie w pewnym momencie, zarówno w PiS, jak i w PO, wybuchnie bunt szeregowych polityków, posłów, senatorów.

Ale na razie Platforma, jak sam pan powiedział, to firma sprawnie zarządzana przez Donalda Tuska.
Tusk nie interesuje się partią. Partią rządzi Grzegorz Schetyna.

I to on tak sformatował partię, że ludzie mają być totalnie podporządkowani?
To on podporządkował sobie zaplecze partii. Jeżeli promotora ludzi z problemami narkotykowymi robi się liderem listy do Parlamentu Europejskiego w moim regionie, to daje się wyraźny sygnał, że liczy się tylko: bierny, mierny, ale wierny. W Platformie został stworzony system wasalny, według którego aparatczyk partyjny, który chce być kimś, a który nie ma nic do powiedzenia, powinien być usłużny i klękać przed swoim panem. A pan jest surowym seniorem swoich lojalnych wasali.

Czyli wasalami są wszyscy szefowie regionów partii, którzy podlegają swojemu seniorowi Schetynie?
Tak, to człowiek, który ma realną władzę w partii.

A czy gra o to, by zostać premierem?
Oczywiście.

Jaką rolę pełni w Platformie Palikot? Ma poważne ambicje polityczne?
Janusz Palikot jest jedynym batem, blokadą i hamulcem wykorzystywanym przez Tuska wobec Schetyny. Palikot jednego tygodnia by nie pohasał, gdyby dla swoich działań nie miał akceptacji Tuska i jego otoczenia. Osobiście nie podoba mi się to, co robi, bo jest to obrażanie inteligencji nowoczesnego polskiego wyborcy.

A Schetyna będzie go tolerował?
On go w jakiś sposób trzyma za gardło. Prawdopodobnie Janusz nie zdaje sobie jeszcze sprawy z tego, że jego problemy z finansowaniem kampanii wyborczej skończą się po prostu wygraną Schetyny. No chyba że do akcji wkroczą w końcu Chlebowski z Komorowskim. Oni mogliby wspólnie coś więcej rozegrać, ale raczej sobie nie ufają, oceniają siebie w kategoriach konkurencji, więc na zasadzie „dziel i rząd” korzysta na tym ten trzeci, a więc Grzegorz Schetyna.

Jaka jest pozycja Chlebowskiego i Komorowskiego w kierownictwie PO? I skąd pan wie, że Zbigniew Chlebowski to pierwsza osoba, która zostanie „odstrzelona”?
Marszałek Bronisław Komorowski jest osobą, którą bardzo szanuję, jest niezależny i nie chcę mu przysparzać kłopotów jakąkolwiek wypowiedzią. Jeśli chodzi o Chlebowskiego, to tak, z pewnością jest on pierwszy w kolejce do wykończenia. Ale w tej sprawie proszę o telefon za rok. To nie stanie się dziś ani za miesiąc.

Jest zbyt samodzielny, zagraża Schetynie? I skąd w ogóle u pana takie przypuszczenia?
Jest z tej całej grupy liderów po prostu najsłabszy. Dokonał pewnej wolty, bo był bardzo zaangażowany w popieranie Jana Rokity, a on – w mojej ocenie – nielojalnie się z nim rozstał. To zresztą Rokita wypromował Nitrasa, a raczej wyprodukował takie indywiduum na scenie politycznej w Polsce. Chlebowski dokonał wielkiej pracy, przygotowując się do pełnienia funkcji ministra finansów. Teki ostatecznie nie otrzymał, a czy się spełnia jako szef klubu parlamentarnego? Tego nie byłbym taki pewien. Tak czy inaczej z tej ekipy Piłsudski by I Kadrowej nie zbudował.

Ale ta grupa jest niezwykle skuteczna i cieszy się poparciem społecznym.
Poparcie, jakim cieszy się PO, to taki brojler albo indyk podobny do tego, jakie tuczą w USA na Święto Dziękczynienia. Gdyby go porównać i wypuścić z takim zwykłym, chowanym w bardziej naturalnych warunkach, to okazałoby się, że nie potrafiłby dobiec do płotu i po drodze by padł. Podobnie jest z Platformą. Ludzie w końcu zapytają o konkrety. Tak, jak żąda się ich dziś w Szczecinie, Gdyni i Gdańsku i te medialne hokus-pokus czy „Taniec z politykami” okażą się po prostu niewystarczające. Dobrym przykładem jest porażka wyborcza PO w Olsztynie. Skończyło się lewarowanie regionów poparciem władz centralnych i zaczęły się kłopoty.

Ale Donald Tusk się tym nie przejmuje, zostawił wszystko Grzegorzowi Schetynie.
Byłem bardzo długo lojalny wobec Donalda Tuska. Dziś mam do niego wielki żal i jestem rozczarowany tym, w jaki sposób podchodzi do polityki. Na to, co się dzieje, niech patrzą młodzi politycy, którzy pozostali w PO. Jak będzie źle, to żadnego wsparcia nie otrzymają od władz. Co najwyżej mogą oczekiwać na ścięcie. A szkoda, bo w PO jest cała masa wartościowych, samodzielnie myślących ludzi, których nie chcę wymieniać, by oszczędzić im kłopotów.

Pisze pan list do premiera w sprawie Stoczni Szczecińskiej, potem zostaje pan z partii usunięty.
Tak wygląda ten mechanizm. To wszystko działo się zresztą poza procedurami. Tymczasem człowieka, a mówię o Sławomirze Nitrasie – który w moim województwie zbudował republikę kolesiów, który wykorzystuje swoje wpływy w Ministerstwie Skarbu do załatwiania posad w radach nadzorczych spółek skarbu państwa swoim znajomym, który na wysokie funkcje samorządowe wciąga ludzi mających kłopoty z narkotykami, który przegrywa proces o zniesławienie prof. Lubińskiej, spokojnie się zostawia. A chce się wywalać senatora, który jest po stronie obywateli, który pracuje, który stanął po stronie stoczniowców. To nie jest mój problem, to jest problem Donalda Tuska.

W sprawie stoczni spotkał się pan z premierem?
Prosiłem o spotkanie wielokrotnie, prosiłem o spotkanie za pośrednictwem Sławomira Nowaka. Nie udało się.

A Nowak po prostu zakomunikował panu, że stocznia zostanie postawiona w stan upadłości i rząd nie będzie się stawiał Komisji Europejskiej?
Tak mi powiedział we wrześniu ubiegłego roku. Mam na to świadka.

Jak zapadają decyzje w tak ważnych sprawach, jeśli chodzi o premiera i jego otoczenie?
Nie wiem, to jest właśnie dobre pytanie. Ja wiem, że firma potrzebuje restrukturyzacji, ale jednocześnie ma wielki portfel zamówień. Tymczasem rząd na jedno tupnięcie nogą Komisji Europejskiej godzi się na przyjęcie drakońskich zasad, które rozwalają stocznie na kilka podmiotów, wyrzucają ludzi z pracy. A tymczasem Niemcy i Francuzi będą chroniły swoje stocznie i w dalszym ciągu je dotowały. Agencja Rozwoju Przemysłu ma odholować kadłub statku, którego budowę finansuje do Hamburga, by tam został wykończony. To o czym mówimy? To ja mam milczeć? Mam gdzieś sądy i procedury partyjne i kalumnie, jakie na mnie rzucają. Ludzie to ocenią.

Pana dziadek był członkiem przedwojennego Stronnictwa Narodowego i pierwszym gospodarzem Szczecina.
Mój pradziadek był oficerem armii Hallera, a dziadek członkiem Stronnictwa Narodowego. Przed wojną znał Eugeniusza Kwiatkowskiego, który po wojnie był ministrem ds. odbudowy kraju. Dlatego zaangażował się w przejęcie Szczecina. Rezerwował tereny pod rozwój stoczni. To planowanie na dziesięciolecia do przodu.

A pana zdaniem stocznia będzie w tym mieście za kilka lat?
Bardzo bym chciał i zrobię wszystko, by tak było.

Chce pan zostać, jak dziadek, prezydentem Szczecina?
Wybory dopiero za rok. Boli mnie to, co dzieje się z moim miastem, nie tylko w wymiarze, o którym wcześniej rozmawialiśmy. Ale decyzję w tej sprawie na pewno podejmę.

* Krzysztof Zaremba, senator niezrzeszony, kandydat Libertas do PE