MACIEJ WALASZCZYK: Kilka tygodni temu polityczny biznesplan Janusza Palikota wszedł w kolejny etap. Mniej happeningów, publicznego pajacowania, a w zamian walka o fotel prezesa Platformy Obywatelskiej. Czy wykreowana przez niego figura politycznego trefnisia może rzeczywiście liczyć się w tej grze?
ARTUR BALAZS: Osobiście nie znam Janusza Palikota, nigdy z nim nie rozmawiałem, a jego wypowiedzi znam z mediów. Mam duży dystans do stylu, jaki próbuje on wprowadzić do polityki.

Reklama

Ale świetnie zna pan realia polityczne, sytuację w samej Platformie. Czy człowiek, wszedł do polityki dzięki dużym pieniądzom, może zdobyć realne wpływy w partii rządzącej?
Od roku 1989, do polityki miało miejsce kilka spektakularnych transferów osób znanych i odgrywających znaczącą rolę w biznesie. Wśród nich były tak znane osoby jak Henryk Stokłosa czy Aleksander Gawronik. Żaden z tych transferów nie zakończył się sukcesem. Kolejnym przykładem takiej kariery jest właśnie Janusz Palikot, który osiągając sukcesy w biznesie zapragnął być politykiem. PO otworzyła się na ten pomysł i z wielką wyrozumiałością akceptowała nowy styl uprawiania polityki, łącznie z działaniami bardzo kontrowersyjnymi. Partie polityczne mają swoje skrajne skrzydła i rzadko zdarza się, by politycy, którzy reprezentują takie skrajne skrzydła odgrywali w nich istotną rolę. Przeciwnie, są w nich raczej marginalizowani. Dlatego w Platformie Obywatelskiej, a więc partii, która odwołuje się do bardzo szerokiego spektrum wyborców, wyłonienie, a następnie wprowadzenie do grona liderów takiej osoby byłoby trudne do zrozumienia i skrajnie szkodliwe.

Ciekawe, że zestawił pan Palikota ze Stokłosą i Gawronikiem - klasycznymi aferzystami, którzy funkcjonowali w życiu publicznym. To przypadek, że Palikot znalazł się w takim gronie?
Od dłuższego czasu pojawiają się kolejne informacje, do których w gruncie rzeczy PO nigdy poważnie się nie odniosła. Mówi się o tym, że Palikot rozstając się ze swoją żoną, (owszem, rozwód zdarza się różnym politykom i nie tylko w Polsce), nieuczciwie się z nią rozliczył i ukrył swoje dochody, by dziś szeroko korzystać z tego dobrodziejstwa. Oczywiście sam zainteresowany musi mieć szansę do obrony i odniesienia się do zarzutów o charakterze kryminalnym. Gdyby jednak okazały się one prawdą, to Palikot nie będzie miał żadnych kwalifikacji, by być aktywnym w życiu publicznym. Powiem więcej - będzie człowiekiem skończonym w polityce i jest to również poważne obciążenie dla wszystkich, którzy na tę sprawę patrzyli przez palce i udawali, że nic się nie dzieje.

Czy do grona takich osób zaliczyłby pan również wicepremiera Grzegorza Schetynę? Nie od dziś mówi się o konflikcie między tymi dwoma politykami.
Nie znam prawdziwego stosunku Grzegorza Schetyny do Palikota. Możliwe, że pierwszy chciał wyjaśnić wszystkie zarzuty jakie kierowane są pod adresem drugiego. To zresztą pokazuje, że mimo poparcia jakim cieszył się w Platformie Palikot, Schetyna miał odwagę tę sprawę postawić. Są to jednak dywagację.

Reklama

Ale stawka w grze jest wysoka. Scheda po Donaldzie Tusku.
To zbyt śmieszne, by mogło być prawdziwe. Nikt poważny w Platformie nie bierze pod uwagę Palikota jako potencjalnego człowieka numer jeden. Nikt nie traktuje poważnie jego kandydatury. Nie wierzę również, by Grzegorz Schetyna uważał go za swojego ewentualnego konkurenta do funkcji przewodniczącego Platformy Obywatelskiej. Nie wydaje mi się również, by prowadził on przeciw Palikotowi jakąś grę w tej sprawie.

Palikot realizuje swój biznesplan polityczny za przyzwoleniem premiera Tuska? Ten nigdy się od niego nie odciął, publicznie nie napiętnował. Również teraz, po publikacji „Dziennika” ma do niego zaufanie, odbija piłeczkę.
W takich sytuacjach nasuwa się pytanie, czy w PO są różne kryteria ocen moralnych w zależności tego, kogo dotyczą. Wystarczy wspomnieć sprawę Jacka Karnowskiego, prezydenta Sopotu. Nie mamy odpowiedzi, na ile premier Tusk akceptuje, wspiera i chroni zachowanie Janusza Palikota. Tymczasem odpowiedź na pytanie, jaka w tym wszystkim jest rola premiera jest niezmiernie ważna. Przecież wiele mówiło się o decydującym wpływie Donalda Tuska na rozstrzygnięcie konfliktu z Zytą Gilowską w Lubinie w 2005 roku na korzyść Palikota. To pokazuje, że to Tusk jest współtwórcą jego silnej pozycji w Platformie i, że on tę pozycję chroni. Pewne jest, że Palikot miał przyzwolenie na to, by mówić różne rzeczy, w tym m.in. atakować prezydenta Kaczyńskiego. Dzisiaj nadszedł moment, w którym premier musi w tej sprawie podjąć decyzję.

Jak może wyglądać Platforma Obywatelska „po Palikocie”?
Jeżeli zarzuty się potwierdzą, pozbycie się go z partii będzie dla niej samej korzystne. Mam poczucie, że Polacy mają dość obrzucania się obelgami, ataków na prezydenta i stylu uprawiania polityki, jaki lansował Janusz Palikot.

Pytanie tylko, czy pozbycie się Palikota z Platformy jest w ogóle możliwe?
Zawsze jest możliwe, tylko nie wiadomo, czy taką determinacją wykażą się liderzy samej Platformy. W mojej ocenie nie będzie to łatwe z uwagi na zaszłości i zobowiązania, a także osobiste relacje jakie łączą Palikota z premierem. Może to więc stanowić duży problem, bo bardzo długo jego zachowanie było przez Donalda Tuska tolerowane i akceptowane. Odcięcie się od Palikota nie będzie więc łatwe nawet wówczas, gdy zarzuty wobec niego się potwierdzą.