Zapytałem moich studentów, czym dla nich jest 4. czerwca - świętem czy datą podziałów polityczno - narodowych. Co prawda mają dopiero po 22 lata i żaden z nich nie pamięta pierwszych wolnych wyborów. Ale tę datę opisują jako symbol wolności i święto.
W tej chwili ci młodzi ludzie kręcą reklamówki zachęcające polskie społeczeństwo do udziału w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Chodzą na wybory i wiedzą, że ich głosy zmieniają ten kraj. Młode pokolenie docenia wagę 4 czerwca o wiele poważniej niż wzajemnie oskarżający się politycy, którzy prawie codziennie dostarczają nam wrażeń pokazując żałosne potyczki słowne czy walkę na gesty.
>>> Straszny sen o czwartym czerwca
Ich zachowanie składa się na drugi porządek 4 czerwca, którego zupełnie nie akceptuję. Nie wiadomo np. dlaczego prezydent Kaczyński wyjechał wczoraj wcześniej z uroczystych obchodów w Sejmie z okazji czerwcowych wyborów. A właśnie takie zachowania ściągają polską politykę na niższy poziom. Czasem wydaje mi się, że już niżej upaść nie można, ale politycy zawsze dostarczą dowód na to, że jednak można. I jak tylko są w stanie coś zepsuć, to psują.
>>> Gursztyn: Mój czwarty czerwca
W tym świetle cieszę się, że dla ludzi, którzy rodzili się około 89. roku liczą się przede wszystkim konkrety. Skoro dziś po 20. latach młodzi poznają szczegóły, jak było wcześniej i z czego wyszliśmy, tym bardziej dziwią się, że tak szybko i skutecznie przeszliśmy drogę do Unii Europejskiej. I wszystko dzięki 4. czerwca. Oni są prawdziwymi Europejczykami, a nie tyklo ich udają jak my przed dwudziestoma laty. Gdy tylko zaczną odchodzić z polityki ci, którzy skupiają się tylko na psuciu i podziałach, to obchody 4. czerwca zaczną być dla nas wszystkich prawdziwym świętem.